sobota, 18 czerwca 2011

Ostatnio...


Trochę zaniedbałem oglądanie filmów. Wzorem z Arka robię króciutki przegląd obejrzanych ostatnio produkcji.

Husbands, reż. John Cassavetes. Świetny film. Czwarty mąż, który pojawia się tylko na pamiątkowych fotkach na starcie filmu umiera. Jest to punkt wyjścia, akcja zaczyna się od jego pogrzebu. Jego śmierć stawia przez Gazzarą, Cassavetesem i Falkiem odwieczne pytanie „co dalej” czyli w dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, ze jest film o kryzysie wieku średniego. Cassavetes z kolegami czytali scenariusz, potem improwizowali na bazie tych rozmów, zapisywali tekst od nowa i improwizowali ponownie. Tak na przykład urodziła się świetna scena „śpiewania” piosenek w barze. Aktorzy  naprawdę byli pijani (rozbierający się Falk to także podobno efekt spontanu). Film i jego fabuła trochę mi się rozmazuje. Podobno wersja reżyserska miała 5 godzin. Pamiętam, że oglądając Mężów czułem niedosyt. Przeszkadzało mi też podejście do roli Cassavetesa i Gazzary. Czasami ten pierwszy zbyt mocno wysuwał się na plan pierwszy, gdy tymczasem bohaterem główny był Gazzara. Czyli w istocie powstał taki popis umiejętności aktorskich, ale w ostateczności z filmu można było wyciągnąć nieco więcej. Trochę zawiódł Falk, jego kwestie, jego rola rozczarowała mnie. Poza rozmową ze skośną oraz striptiz to wszystko co ocalało z reżyserskiej wersji. Szkoda, może to właśnie był powód aby właśnie jego, a nie Gazzarę obsadzić w Kobiecie pod presją.

Urszula Tes napisała, że Cassavetes nie lubił grać we własnych filmach, uważał, że rola reżysera i aktora się wyklucza, szkodzi całości. W tym wypadku zgadzam się, Kobieta albo Makler to dzieła kompletne, tutaj w odbiorze całości przeszkadzają aktorskie „popisy”.


Sala samobójców, reż. Jan Komasa. Bardzo mi się podobał ten film, a właściwie podobał mi się problem „nieradzenia sobie z problemami". Zauważmy,  że dramat Dominika wynika z presji otoczenia, kolegów z klasy oraz o zgrozo! internautów. Zdominowany przez fejsbukowe Lubię to!, 10/10, emotikonki, teksty typu LOL, WOW, ZAL, bohater filmu nie jest w stanie się bronić, zamyka się w pokoju i dołącza do wirtualnej grupy ściemniaczy o nastrojach samobójczych. Rodzice, którzy nie potrafią wczuć się w problemy syna, wydają się bezsilni.

Naturalnie Komasa zepsuł film przesytem animacji second life’u jednak idea jest jak najbardziej świeża. Dzisiaj już nie szkoła, rodzice czy wychowanie determinują życie człowieka. Decyduje o tym awatar. Jesteś tym, za kogo uważają cię w sieci. Polecam.




Sucker Punch, reż. Zack Synder. Gdyby pomysł na ten film przyszedł Snyderowi jeszcze dekadę temu, kiedy blue screeny kojarzyły się głównie z prognozą pogody reżyser 300 mógłby jedynie marzyć o zostaniu reżyserem. Nadmiar wizualizacji i szczątkowy scenariusz kwalifikuje SP raczej w okolice komputerowych gier, ale nie na wielki ekran.





Hobo with the shotgun, reż. Jason Eisener. Nie wiem na czym to ma polegać. Film oglądało mi się dobrze, jednak po namyśle stwierdzam, że całe te Maczety, Planet Terrory i to, to jakaś próba stworzenia nowej mody. Moim skromnym próba chybiona i Hobo jest na to ostatecznym dowodem. Film, a raczej jego konwencja jest przewidywalna i szybko się nudzi. Reżyser starał się wyjść na twórcę bezkompromisowego, ale wystarczy przypomnieć sobie kampanię promocyjną i już widać o co tutaj chodzi. Młodzież będzie Hobo bronić, no bo niby dlaczego nie, że to takie miało być, że to idea kina klasy c, a dla producentów kasa wpływa. Nie ma chyba nic lepszego, niż tania produkcja przynosząca dochody.



Drzewa, reż. Grzegorz Królikiewicz. Trochę niedoceniany, (w dodatku otagowany jako horror ekologiczny)  to świetne stadium konfliktu ambicji z poczuciem macierzyństwa. To także film o poczuciu niespełnienia, mąż nie może się odnaleźć w świecie, żyje w cieniu żony, która, aby go zachęcić namawia go do wypisywania mandatów. W rezultacie mąż kieruje swą agresją na jej przedmiot badań-właśnie na drzewa. To oczywiście tylko fragment problemów. Nie chcę zdradzać fabuły, ale to Królikiewicz pełną gębą. Trochę dziwi mnie obojętność która panuje wobec Drzew. Nie znalazłem żadnej dobrej recenzji, może ten wywiad rzeka, na który poluje rzuci nieco światła na ten film.
Drzewa to także rezygnacja z nadmiaru artyzmu. Ale to właśnie ten manewr czytelniej niż w Zabiciu ciotki pokazuje język i metodę kręcenia filmów przez Królikiewicza. Cytacik z FW (pisownia oczywiście zachowana).

„Męczący, wydumany - pokazywany chyba tylko raz TVP, w programie określony jako "film eksperymentalny". Jeśli na kimś tu eksperymentowano to tylko na wytrzymałości widzów. Ja przyznam, że nie wytrzymałem. I tylko żal tych wszystkich drzew, które wycięto na potrzeby realizacji takiego gniota.”

oraz odpowiedź

„Masz racje. Kupa jakich mało z tego filmu wyszła. Już nie wspomne o bryzdkich aktorach :D i tej starej kamerze, którą świat przestał używać 20 lat wcześniej. A tak na marginesie to zauważyliście, że polskie filmy z lat 90-tych wyglądają gorzej niż amerykańskie z lat 70-tych?? Weźmy Ojca Chrzestnego i np. Kilera :)”

Kyrtapsowi by się Drzewka spodobały.

4 komentarze:

  1. i co z tego że by się kyrtapsowi spodobały, przecież to debil jest

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałem, że się znacie

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgaduję, że Kyrtaps znajduje się na shitlistach wielu osób;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko przez Tarkosia i pogardę dla kina gatunku

    :)

    OdpowiedzUsuń