sobota, 28 maja 2011

Maciej Pałka czyli

WIECZÓR Z U.T.P.K.*
UZNANYM TWÓRCĄ POLSKIEGO KOMIKSU

WYSTAWA PRAC
LALECZEK KUPNA MOŻLIWOŚĆ 
Z DEDYKACJĄ GRAFICZNĄ
NAWET KOTA Z ALICJI



Spotkanie z Maćkiem odbyło się w czwartek, 26go kwietnia. Pamiętam, akurat to był dzień matki, panował niezły sajgon, zapomniałem z tego wszystkiego do niej zadzwonić i życzyć wszystkiego naj. Przepraszam zatem wszystkie mamy świata.
A co do wieczoru...Maciek okazał się przemiłym człowiekiem, na pewno publiczność go polubiła, szkoda tylko, że nie dopisała tak jak na to zasługiwał. Ja się trochę temu nie dziwię, krynicka publika przyzwyczajona była do oklaskiwania kogo innego, oni na pewno chętnie posłuchaliby kolejną historię o Łemkach (bez obrazy, ofkors) a tutaj mamy chłopaka, który sprzedaje „specjalnie hodowane laleczki do uciech”. Na pewno i tutaj głowę dam, dzięki osobie Maćka nastąpiło przetarcie KKSu (Krynickiego Komiksowego Szlaku), a to już dużo.


Postanowiłem za główny punkt ciężkości spotkania uświadomić widowni ideę komiksu jako dzieła sztuki, co zawarłem może nieco zbyt melodramatycznie we wstępie. Nie było to dla mnie trudne, sam mam na tym punkcie spoooore! braki, wystarczyło zatem mówić o sobie:) 
Maciek opowiadał o swoich początkach. Pierwszych wydawnictwach, o swoich zinach oraz o sposobie w jaki powstawał nakład. Co zwróciło moją uwagę, ten chłopak nie skarżył się na niski zarobek, że wszystko musi robić samodzielnie, że komiksiarze mają źle. Nie było w nim czuć żalu, rozgoryczenia czy frustracji, nic z tych rzeczy. Widać było, że kocha to co robi, chociaż "nie z tego żyje".
Potem Maciek zdradził kilka szczegółów co do swoich przyszłych projektów, opisał ideę Degrengolandu, web komiksu. Nie wiem ile mogę zdradzić, osobiście najbardziej czekam na ten Prodżekt Bilbord, zainteresowani na pewno już wiedzą. Pogadaliśmy sobie także na temat ekranizacji komiksu, zarówno na temat tych udanych jak i tych zupełnie złych. Maciek jak się okazało ma całkiem sensowne podejście do tego, kwestia potraktowania komiksu tylko jako punktu wyjściowego do scenopisu nie musi tutaj być czynnikiem decydującym. Szkoda, że ten wątek się nie rozwinął, bo można by było ustalić wiele rzeczy. Podobnie jak kwestia afery z „cweloholokaustem” w albumie Chopin New Romantic również specjalnie Maćkiem nie wzburzyła. Kiedy brał udział w tworzeniu odcinka Gazety Wyborczej Katowice (każdy wie zresztą o co tam chodziło), a było to tuż po „skandalu”, ekipa redakcyjna GW w ogóle o tym nie wspomniała, nie ma co tragizować, nic takiego się nie stało, żeby to ciągnąć, powiedział.
Padła też ciekawostka dotycząca amerykańskich komiksów superbohaterskich i samego scenariusza. Ciekawie to Maciek wyjaśnił.
Otóż częstokroć taki scenariusz jest bardzo ogólnie napisany. „Spiderman walczy ze Scorpionem trzy strony”, dialogi są dopisywane później. Dlatego te postacie mają zazwyczaj twarze bez wyrazu, żeby się z tekstem nie gryzło. Urocze. Rysunek, storybord jako gotowa matryca, rysowana w ciemno...
Muszę tutaj dopisać, że w ostatniej chwili zaimprowizowałem, co mi się nigdy dotąd nie zdażyło, „wypuszczenie komiksów Maćka w tłum”. Poleciał mój własny egzemplarz Laleczek, ale tych pierwszych, Kaflików oraz 10BO ( prezent od Maćka). A wszystko po to, aby publika trochę styl M. ogarnęła. Kreska Macieja jest ciekawa i intrygująca ale na pierwszy rzut oka, taka estetyka nie musi przekonywać. Kiedy ludzie pooglądali, Maciek opowiadał o tych albumach, zwłaszcza o historii powstania Kaflików i ich kontekście do 10BO. Sam cieszyłem się jak dziecko, kiedy udało mi się znaleźć Kafliki na Allegro, a o 10 nawet nie marzyłem. Ktoś zapytał, ile czasu coś takiego powstaje. Według mnie ważne jest ile SZTUK czegoś takiego powstaje. Nakład 1000 egzemplarzy dla książki dobrze zapowiadającego się debiutanta to i tak niski nakład. Nakład pierwszej edycji Laleczek wynosił według Maćka 100 egzemplarzy.
No i tak zleciała godzina, szkoda, że publika jakoś nie potrafiła wykazać się większą interaktywnością, ale pamiętajmy, że prawdopodobnie większa część tych ludzi kojarzy komiks tylko i wyłącznie z Kaczymi Opowieściami. To nic, kilka egzemplarzy nowych Laleczek się sprzedało, Maciek rysował dedykacje każdemu, za to największą niespodziankę sprawiła mi wizyta pewnego młodego człowieka, który znał Maćka z forum. Specjalnie przyjechał, chociaż nie pamiętam skąd:) na ten wieczór. Pogadali sobie, a ja za ten czas odprowadzałem gości.

Tyle w skrócie o wieczorze z „uznanym”. Najwięcej jednak dały mi rozmowy z Maćkiem przed spotkaniem i po. Ten chłopak ma bardzo wiele do powiedzenia, jak się go słucha to się ma ochotę szukać nowych komiksów. Do 10 Bolesnych Operacji, który spróbuję poddać bolesnej recenzji wracam nieustannie. Świetny materiał.

Mam nadzieję, że Maciek do nas jeszcze zawita, kto wie, może już we wrześniu...bo to zaledwie ułamek tego co mógłby Kryniczanom zaoferować.
Przypominam sobie teraz wieczór dnia, kiedy rozmawialiśmy o komiksach, zinach, muzyce, dzieciach, żonach i książkach. Piliśmy piwo i zleciał tak ten czas, że jezus, a rano niestety Maciek musiał już wracać.

Obiecano mi foty, wrzucę tutaj, na blogu Maćka na pewno także się pojawią 


niedziela, 22 maja 2011

CANNES 2011

Cóż mogę powiedzieć. Gratulacje dla Winding Refna, tym bardziej mam ochotę zobaczyć jego DRIVE. Zaciekawiło mnie to Polisse. Podobnie jak ten pedofilski Michael:) Na pewno zobaczę Melancholię, zaś czy Złota Palma słusznie należy się Malickowi? Czy musieli to być bracia Dardenne, co takiego pokazali, że jest Grand Prix?



A co do Melancholii, uważam, że ci co wywalili Von Triera postąpili słusznie, było to bardzo dyplomatyczne wyjście moim skromnym z tej sytuacji. Nagroda dla tej pani utwierdza mnie w tym przekonaniu, że jego filmy dalej mogą walczyć o Złotą Palmę. Gorzej gdyby ten film całkowicie pominięto. Jury pokazało, że stoi ponad uprzedzeniami, a zarazem zrobili przyjazny gest w stronę Izraelskiej Strony Mocy. Osobiście nie sądziłem, żeby Melancholia miała wygrać, nawet bez tego skandalu ten reżyser się po prostu znudził i tyle w temacie z mojej strony.

Summa summarum, to był prawdziwy festiwal gigantów. Teraz oczekuję na Wenecję


LISTA NAGRODZONYCH
Złota Palma
"The Tree of Life" reż. Terrence Malick
Grand Prix
Nuri Bilge Ceylan za "Bir Zamanlar Anadolu'da"
Jean-Pierre Dardenne i Luc Dardenne za "La Gamin au Velo"
Najlepsza aktorka
Kirsten Dunst za "Melancholię"
Najlepszy aktor
Jean Dujardin za "The Artist"
Najlepszy reżyser
Nicolas Winding Refn za "Drive"
Najlepszy scenariusz
"Hearat Shulayim" reż. Joseph Cedar
Nagroda jury
"Polisse" reż. Maiwenn
Złota Kamera
"Las Acasias" reż. Pablo Giorgelli
Złota Palma dla filmu krótkometrażowego
"Cross" reż. Maryna Vroda 

sobota, 7 maja 2011

Zapowiedź: Wywiad z Krzysztofem Zanussi




Kończę go redagować. odbył się u nas Wieczór Autorski z panem Krzysztofem. Trochę jest z tym roboty, bo te wypowiedzi są delikatnie mówiąc, długie. Na dodatek miałem na to około 20 minut, co w przypadku Dziędziela starczyłoby na dwa wywiady. Z nim potrzeba godziny, bo do powiedzenia ma wiele, ma bardzo wiele.  A wieczór autorski zjeżdżał w strony wszystkiego, tylko nie filmu, zatem popchnąłem wywiad stronniczo w kwestie, które mnie interesują. Pierwsze filmy, Struktura kryształu, Brat naszego Boga, 3D i takie tam:)

[Nie dopisałem, a to najciekawsza kwestia wywiadu]
POSTMODERNIZM

poniedziałek, 2 maja 2011

Wojciech Kuczok Wieczór Autorski

Spiski Film Jaskinie Literatura Futbol Górale.

Nakręciłem tego pisarza jak pije piwo i czyta fragment swojej ostatniej książki Spiski. Opowieści Tatrzańskie. Wojtek jest sympatycznym, młodym człowiekiem, który zdradza objawy zdenerwowania przy każdej sytuacji nacisku. Bardzo lubi swoją ostatnią książkę, uważa, że to najlepsze co dokonał. Nie pracuje na razie nad nową. Ma kilka pomysłów z których się zwierzył, ale traktuje je raczej jako formę przejściową.
Zdaniem niektórych Wojtek Kuczok wypalił się. Ten Gnój pokazał Polsce, że oto jest nowy pisarz, który odważył się ukazać dzieciństwo od tej drugiej strony. Nagroda Nike i pisarz osiadł na laurach. Tak mu zarzucają krytycy, że odcina kupony, że to zaledwie cień emocji zawartych w Gnoju. Piliśmy to piwo i oglądaliśmy mecz. Barcelona przegrała i Kuczokowi było smutno. W Spiskach jest taki motyw na początku, śląska rodzina przyjeżdża do Zakopca, do górali w dniu mundialu. Polska zdobyła wtedy trzecie miejsce, główny bohater tej powieści, szczyl denerwuje się bo nigdzie nie ma telewizora, a miał być. I tak dalej. Pisarz ma problem z ludźmi, którzy nie trawią, tak jak ja piłki nożnej.

Podczas trwania wieczoru czytał fragment Spisków, ludzi interesowało najbardziej co sądzi o góralach.  Że to ograniczeni, zapatrzeni w siebie ludzie, którzy nigdzie dalej poza Morskim okiem nie byli. Którzy znają świat tylko z okładek i żerują na turystach wciskając im podróbkę sera owczego. Mówi, że Tatry są okej, nie za duże , nie za małe i mają interesujące jaskinie.



Mówił, że czyta głównie książki przyjaciół i tym sposobem uniknął odpowiedzi o Polską literaturę obecnie. Polecał Rudnickiego. Mówił, że Dom Zły i Wszystko co kocham to najlepsze polskie filmy dekady. Że krytyka nie ogląda arcydzieł ani klasyki, ale opanowała sztuczki jak te braki maskować. O tych swoich jaskiniach, tej pasji, której nie rozumiem, ale liczyłem, że się zarażę, zainteresuje nie powiedział zbyt wiele. Kiedy zapytałem, kiedy się zaczął tym interesować, odpowiedział, że dawno. Ojciec mu to pokazał.

Więc wieczór był stonowany, spokojny, ale i tak byłem zadowolony. Dla mnie to była niezła próba, bo przy Stasiuku byłem bezrobotny, tutaj musiałem się trochę nagimnastykować. O wiele cieplej wspominam to pijaństwo z nim. Te rzeczy, które się dowiedziałem o literaturze, o samym wydawaniu i o pisarzach. Te opowiastki, te zwierzenia, ach szkoda, że to nie te słowa padły na wieczorze.Może po prostu zabrakło właściwych pytań?


Czyli jaki jest ten Kuczok? Ludzki, bardzo ludzki człowiek. Aż to raziło, bo spodziewałem się OSOBY  a dostałem człowieka. Czy to jest zatem jego wina czy moich oczekiwań?




Marian Dziędziel wywiad

Dwa znakomite filmy w reżyserii tego samego reżysera. Obydwa uwielbiam, obydwa mają to coś, czego w kinie szukam. Nie ukrywam, że lwia część wywiadu dotyczyła tych dwóch produkcji. Teraz myślę, że rozmawiałem z Dziędzielem, lecz pytania kierowałem do Wojciecha Smarzowskiego. Na szczęście to bardzo dobrzy znajomi, pan Marian chyba wyczuł o co mi biega i nawet nie zachlipał, kiedy nie ciągnąłem wątków o jego kreacjach teatralnych.



Ten wieczór autorski był też eksperymentem, no bo jednak projekcja Domu Złego dla ludzi z chorobami serca, gówniarzami, którzy weszli bo wstęp był za free to ryzykowna sprawa. Film drastyczny, a jak się ktoś poskarży to... o kolejnych pokazach trzeba będzie zapomnieć, ale nie. Film podobał się, znieśli to jakoś uff, znaczy nie jest tak źle.(chociaż Zakazany Owoc dalej nie dostał zielonego światła:)

 Tutaj wklejam wywiad z Marianem Dziędzielem. Zajebisty gość zresztą.