sobota, 30 listopada 2013

NOIR RECENZJA suplement




Zawsze interesowało mnie napisanie tekstu skrajnie i głupio negatywnego. Obserwuję także recenzje naszego komiksowego poletka. Nie uważam się za biegłego polonistę na tyle, żeby otwarcie wytykać błędy, pomyłki bądź też z góry pisać, że dana recka jest do dupy. Nurtuje mnie natomiast szablonowość tekstów (nie wszystkich, to trzeba wyraźnie zaznaczyć). To oczywiste, że jeżeli recenzent pisze z miłości do komiksu, jednocześnie pragnąc zaistnieć w branży szlifując swój warsztat,  nie mam prawa wątpić w szczerość jego intencji, ale.
Brakuje mi polemiki, dialogu pomiędzy recenzentem i twórcą. Teksty niektórych czytam z przyjemnością, nie wymienię z nazwiska bo i po co. Jednak większość recenzji można by spokojnie pominąć. Wnoszą niewiele, czasami opierają się na spoilerach, albo powielają wzorzec. Bolesne jest dla mnie to, że przywykliśmy do tego schematu. Otóż mamy premierę komiksu, potem pojawiają się pierwsze recki i jest git. Mało widzę tekstów o komiksach, które zostały wydane przed laty i tak sobie myślę, że i sami autorzy powinni się zastanowić kto tak właściwie czyta ich komiksy. Entuzjaści rysunku Wojciecha Stefańca na pewno poczują się usatysfakcjonowani, (np. ja ) i nie potrzebują zachęty w stylu „nowy album Wojciecha to mroczna historia dwóch braci…”.  Proszę,  nie mówmy potem, że rynek komiksowy jest hermetyczny, trudno zdobyć nowego czytelnika, ponieważ ochy i achy najczęściej przynoszą odwrotny skutek.
Tomasz Pstrągowski napisał na Komiksomanii (w tekście dot. Rozmówek…), że autorzy rysują swoje prace właściwie dla samych siebie i dla znajomych. Ja dopiszę, że niektórzy recenzenci piszą dla samego pisania. Wstęp, opis, charakterystyka i proste wnioski to dla mnie trochę mało. Czy sama obecność tekstów pisanych w tym stylu jest wyznacznikiem atrakcyjności albumu? Nie, to po prostu tekst napisany na gorąco zaraz po przeczytaniu. Jestem ciekaw, czy o NOIR będzie się mówiło za rok? Obawiam się, że nie. I nie dlatego, że jest to komiks słaby, ale dlatego, że nie ma sensu pisać o tym co już było. A dam głowę, że recenzent napisałby wtedy co innego. Bo zdążyłby lepiej przetrawić album.  Zatem, jeżeli autorom zależy, aby ofiarować czytelnikowi swój najnowszy album, a on w  wdzięczności odpłaci nam się lajkami albo publikacją tekstu ( i tylko tym)  to fajnie, ale wg mnie są to raczej niewielkie oczekiwania.
Ciekawe, że tak się do tego przyzwyczailiśmy, że moja pseudo recka została potraktowana poważnie.

A wracając, czy znajdzie się osoba, która popełni analizę Rewolucji Skutnika, albo wejdzie w polemikę z książką Szyłaka Komiks w szponach miernoty? Czy temat Daniela Clowesa jest zamknięty? A może warto wrócić na chwilę do From Hell?
Ja najczęściej wychodzę z założenia, że jak mam pisać o tym co powiedziało pięciu przede mną to wolę sobie odpuścić. W tym przypadku pomyślałem sobie, że napiszę recenzje w stylu szkolnym, z punktu widzenia laika to piękne, że istnieje masa ludzi, którzy kierują się tylko własnym gustem i za cholerę takiego nie przekonasz do innego punktu widzenia niż ich własne. Przykro mi, ale planuję robić tak częściej:)
Komiks NOIR duetu Stefaniec/Bogacz pokazałem koledze z pracy, który powiedział, że okładka mu mało mówi i narzekał na tą tasiemkęJ Inny wskazał na kadry, że są nieczytelne. Nie trzeba chyba mówić, że owi panowie nie lubią komiksów, a jeżeli już to musi być kolor i ma to być wyraźne. Ich nie przekona żaden argument. Szelki są piękne ale Wojciech namalował tam cipę, a każdy z nas zna przynajmniej 5 osób, które odwracają oczy widząc takie kadry. Czy autorzy Szelek muszą walczyć o takiego czytelnika? Zatem pogwizdując beztrosko popełniłem postmodernę, głupotkę o tym, jaki to NOIR jest zły i źle narysowany. I pisząc to, nie bałem się ani przez chwilę, że mogę w ten sposób komukolwiek zaszkodzić. Dobry album się obroni.

A w sumie ciekawe,  że w ostateczności wyszło, jakbym to robił na serio. A ja  przyznaję się bez bicia, że styl ukradłem pani Wu z biblionetki.
O, to tutaj.
Mam nadzieję, że pani Wu się nie pogniewa.


P.S. Proponuję książkę z felietonami Janusza Głowackiego Z głowy. Wystarczy przeczytać jeden, aby zorientować się o co chodzi. Przyznam, że ja bym tak nie potrafił, ale przynajmniej próbowałem:)

4 komentarze:

  1. no i widzisz, Łukasz, pani Wu mnie śmieszyła, gdy wpisywała te bzdury o mojej książce, bo ewidentnie "jest z innej bajki"...
    a ty z jakiej jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale pani wu była szczera Maćku. W tym roku ukazało się kilka pozycji, które mógłbym opisać. Ale po co? A tymczasem jest tak, że fani piszą dla fanów, a kogoś takiego jak pani wu nie uświadczysz. Dlaczego? Bo to zamknięte środowisko, które trzyma się teorii premiery. Ukazał się Noir.więc piszę o noir.ja i takbym to kupił, bo stefaniec to rysownik wielkiego formatu. Zatem po co recenzje, które chwalą, że album jest mroczny, pięknie narysowany itp. ?
    Ja wpuściłem panią wu do środowiska i podniósł sie lament. Czy pani wu wpłynęla na dżejmsa? Nie. Czy album noir traci coś bo ważkoner zrobił sobie jaja?

    OdpowiedzUsuń
  3. "A wracając, czy znajdzie się osoba, która popełni analizę Rewolucji Skutnika" To mi sie bardzo podoba. I powiem krótko, odpowiedź brzmi nie. Tak sprawa ma się z wieloma tytułami na polskim rynku :) Druga sprawa, że w swojej "pseudorecenzji" napisałeś kilka rzeczy, które są bardzo prawdziwe, i 99 % zwykłych ludzi tak by je odebrało. W żadnej z recenzji praktycznie nikt na te rzeczy nie zwrócił uwagi. To jest bardzo ciekawy eksperyment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzenci kierują się zapewne swoją etyką (czyt.priorytetami). Nie mam o to pretensji, ale recka komiksu "niepopularnego" mogłaby im zaowocować inplus.
      Co do pseudorecenzji...wg mnie każdy piszący recke powininiem wymyślić sobie jakiś klucz do rozgryzienia danego komiksu. To o czym piszesz mogłaby napisać osoba o określonym kryterium odbioru. Zaś prostacki styl...no cóż, to już wyjaśniłem skąd się wziął. Jednak nie oznacza to, że taka osoba nie będzie miała jakiejś tam swojej racji. Tylko pytanie, jaką prawdę ta osoba ma do sprzedania? Swoją subiektywną, nie popartą nawet jednym, rozsądnym argumentem? To nie dyskredytuje jeju gustu, ale już recenzję tak.

      Usuń