niedziela, 12 czerwca 2011

Krzysztof Varga

Wieczór Autorski 11-06-2011


Piszę ten tekst na setkę, nie mam ochoty sobie tego redagować. Na spotkanie z Krzysztofem Vargą przyszło 5 osób. Dwie wyszły po kwadransie, doliczymy jeszcze księgową, dziennikarkę (pozdrawiam przy okazji), znajomego gościa z aparatem oraz chłopaka z kamerą. Ten zresztą także wyszedł zaraz. Na chuja się zdała informacja, że gościem wieczoru będzie Andrzej Stasiuk. Na chuj te 150 zaproszeń wysłanych do "spragnionych kultury". Najnowsza książka Krzysztofa Vargi, Aleja Niepodległości jest w moim odczuciu świetną pozycją, najlepszą zaraz obok Gulaszu z Turula. Można ją sobie było u nas kupić za groszę, na nic to.
Było tak chujowo, że ja pierdolę, te trzy osoby nie miały żadnych pytań do pisarza. Kilkakrotnie się uśmiechnęły, bo pan Krzysztof odpowiadał naprawdę ciekawe rzeczy.
Nie skarżyłbym się, gdyby nie fakt, że regularnie jesteśmy bombardowani oskarżeniami, że za mało robimy, a nawet! że spotkania powinny być częściej. Sezon się zaczął, pora dobra więc WTF?

A samo spotkanie w dużej części zeszło na tematy poza literackie. Varga sprowadzał swój wizerunek i pisarzy w ogóle na ziemię. Obaj ze Stasiukiem zażartowali sobie porządnie z Kuczoka:) Wyśmiali Von Triera, i ołówki Jerzego Pilcha. Varga przyznał, że zaczął pisać z miłości do literatury, że uwielbiał czytać i dalej to robi. Uwielbia filmy, lubi internet i odżegnuje się od miana banalisty, które mu przylepił Paweł Dunin Wąsowicz.
Co mnie trochę zadziwiło, Krzysztof V. powiedział, że jego zdaniem możliwości eksperymentu w literaturze się już wyczerpały. On sam, chociaż jego Karolina do takiego miana aspiruje, za takiego pisarza się nie uważa. Pisał Tequilę i Karolinę jednocześnie, co mnie zdziwiło, bo to skrajnie różne formy.
No kurde, przesympatyczny człowiek. I szkoda, bo gdyby ta publika, nawet te dwie osoby trochę dobrej woli wykazały to by to mogło być ciekawe, kameralne spotkanie. Acha, Krzysztof Varga jest pierwszym pisarzem, który wyznał, że pisze bez konspektu, jak leci, ma pomysł i ciągnie to. Czasami ma zastój i wtedy w ogóle nie rusza tekstu a potem znowu.
Tak na marginesie, Wojtek Smarzowski chciał zekranizować Tequilę, napisał scenariusz ale projekt poszedł do kosza.

Od siebie teraz dodam, że przygodę z Krzysztofem Vargą zacząłem właśnie od tej książki. Trochę zbyt szybko sklasyfikowałem tego pisarza, jako "modnego", starającego się być cool. Zresztą nie omieszkałem tego wyznać podczas wieczoru. Błąd zrobiłem, bo to ciekawy, warty poznania autor.

I tyle, zdjęć nie daję, bo póki co, nie posiadam, zresztą nie wiem, czy ta pusta sala byłaby tu na miejscu. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo po tym wieczorze, sens organizowania takich spotkań stoi pod znakiem zapytania.

8 komentarzy:

  1. Czemu scenariusz wylądował w koszu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Varga mówił, że Smarzowski, jak każdy reżyser ma kilka projektów, wtedy akurat dostał pieniądze na Wesele i zajął się tym, z Tequili zrezygnował. W tym znaczeniu wylądował w koszu. Varga nie miał o to pretensji, bo pytałem go czy wyobraża sobie ekranizację którejś z jego książek. Osobiście uważam, że Wesele bardziej pasowało do stylu Smarzowskiego niż Teuila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oho, czyli inteligencja Krynicka dopisała. Srogo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jutro mam spotkanie, żeby omówić tę sytuację. Przecież, ja pie... nie będę publiki poganiał karabinem. Nota bene, te dwie osoby co zostały to dwie laseczki (ładne zresztą, szkoda, że nie zdążyłem...) to przyjezdne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Łukasz, troche przystopuj ....

    OdpowiedzUsuń
  6. Rażą Ciebie moje wulgaryzmy?

    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a kim jest ksiegowa, ktorej jegomosc nie raczyl pozdrowic?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani księgowa jest w stałym kontakcie z piszącym, ale pozdrawiam również.
    :)

    OdpowiedzUsuń