poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Lampa i Iskra Boża-Dwadzieścia za stówę

Paweł Dunin Wąsowicz jest człowiekiem o którym tak naprawdę mam mgliste pojęcie. Z jednej strony zasłynął jako promotor kultury z drugiej pod wątpliwość jest poddawana jej rzeczywista wartość. Na pewno zna środowisko literackie, obraca się w „kręgu twarzy”, jego Lampa jest na pewno symbolem pewnej niezależności, a i on sam jest daleki od ucieczki w konformizm. Robi to co kocha. Podobno żyje skromnie, (niektórzy gadają, że ciągnie tylko dzięki Masłowskiej) i na pewno jest to człowiek oddany sprawie.
Zresztą trochę pani Dorota na dłuższą metę zaszkodziła Duninowi. Wojna polsko ruska nie jest aż tak tragiczna za jaką się ją uważa. Pisarka tworzyła swój język, wymyśliła estetykę dresu i chociaż mówi niewyraźnie, rozumiem dlaczego Wojna i Paw przyjęły się. Sukces medialny Masłowskiej jako autorki i Dunina odkrywcy sprawił, że jego wydawnictwo zbyt intensywnie jest z nią utożsamiane. Podobno Masłowska zerwała z pisaniem, próbuje swoich sił w teatrze. Zresztą nigdy za pisarkę się nie uważała, nie pamiętam, żeby palma zaczęła jej odpierdalać. Tylko ta nagroda Nike dla Pawia Królowej..? Dzizas, ale wróćmy do Dunina.
Na stronie wydawnictwa Lampa Iskra Boża jest dostępna oferta 20 książek za jedyne 100, te pozycje to przekrój tego, czym może poszczycić się Lampa. PDW sam tych autorów odnalazł, sam na własną rękę ich wypromował, zatem nie było rady, musiałem zamówić ów pakiecik.

20 książek to dużo, zaliczyłem dopiero 5, tomiki poezji pozostawię na koniec (wspomnienia pani Dunin Wąsowicz także). Lista wygląda następująco:


PROZA
Jakub Żulczyk - Radio Armageddon
Agnieszka Drotkiewicz - Paris London Dachau
Konrad Lewandowski - Bo Kombinerki były brutalne
Wit Szostak- Chochoły
Paweł Soszyński - Osoby
Juliusz Strachota - Zakłady Nowego Człowieka
Marek Sieprawski - Ucieczka przed śmiechem
Andrzej Nowak - 1995
Stanisław Tekieli - Historie z dziupli
Jacek Suchecki - Lapsus dei
Cezary Domarus - Istoty
Marek Karcerowicz - Nie przypominam sobie pani
Wojciech Płocharski - Trzydzieści i trzy
Andrzej Goździkowski - Modelina


POEZJA
Maciej Kaczka - Wiosna
Michał Kaczyński - Warszawa płonie
Wojciech Wilczyk - Eternit
Grzegorz Wróblewski - Ciamkowatość życia
Filip Zawada - Snajper

VARIA
Janina Dunin-Wąsowiczowa - Wspomnienia

Na pierwszy ogień poleciała Ucieczka przed śmiechem Marka Sieprawskiego i był to wybór chybiony. Ta króciutka książka zaczyna się w momencie, kiedy nasz bohater słyszy przerażający chichot. Oczywiście początkowo zwala to na omamy słuchowe, z czasem okazuje się, że są jeszcze inni. Chichot atakuje tylko tzw. inteligencję, pozostali skażeni popkulturą mają to w dupie. Jest to historia utrzymana nieco w stylu Kafki, ale niestety nie ratuje jej to przed mielizną. Autor spróbował skrytykować sitcomy, jako wszechogarniające zło, konsumpcjonizm i przy okazji daje prztyczka w nos jajogłowym. W konsekwencji mamy rzecz do bólu płytką, napisaną bez pomysłu, bez  pasji, tak jakby autor bawił się w pisanie opowiadań i jedno z nich spróbował rozwinąć. Nie tylko ja dawno już zauważyłem, że wszechobecne ględzenie na temat serialowego stylu życia jest po prostu nudne, a Marek Sieprawski uznał widać, że nie. Cóż...



Za to miłą odmianą były Istoty Cezarego Domarusa. Naszego bohatera poznajemy od dwóch stron. Pierwsza to ta, że wydaje się jakby pochodził z innej planety. Miewa wizje, zażywa cudaczne narkotyki, nawet udaje mu się uzależnić od nich przypadkową staruszkę, a druga strona? Ten człowiek nie ma w życiu dosłownie nic. Jest bezrobotnym rozwodnikiem i w ogóle sobie nie radzi. Żyje z matką, która nieustannie przynosi mu pod nos ogłoszenia o pracę, wysyła go nieustannie po lekarzach on sam nie widzi większego celu w życiu. Żeby nie było, to do czego jest zdolny, to zupełnie inna sprawa. Otrzymujemy portret jednostki obciążonej codziennym dniem. Dobro, zło? Cóż to takiego. Taki człowiek kieruje się swoją „etyką” i niechaj Bóg miły, jeśli ktoś stanie mu na drodze. To świr, albo efekt czasów w których przyszło nam żyć. Kończąc, mamy kolejne nieodkryte arcydzieło na temat przemijania, egzystencjalizmu, odrzucenia i braku akceptacji. Myślę, że nawet Houellebecq mógłby się wiele od Domarusa nauczyć. Chociaż książka w zasadzie nie mówi o niczym nowym, jest na tyle udana, że w ogóle nie przychodzą nam do głowy farmazony w stylu: „To już było, książka o niczym..” Dla mnie bomba, polecam Luckowi i Pałce bo to od nawiązań do Kafflików i 10BO aż kipi.



Paris, London, Dachau czyli Agnieszka Drotkiewicz. Z Basią zerwał chłopak, ona sama zanurza się w dziedzictwo kulturoznawcy czy też popkulturoznawcy i nieustannie operuje cytatami. Jak sama przyznaje, jestem ulepiona z cytatów. „Idę na imprę, bo show must go on”. Praktycznie w każdym akapicie pojawia się ta uchylona kursywa, dodatkowo Paris jest pisany oszczędnie, do bólu, co jakiś czas trafiają się nam kolaże ilustracje w wykonaniu samej autorki. I jak teraz mam to odebrać? Te cytat to niestety nie jest Limits Control, dodatkowo Basia sama mówi pod koniec, z czego co się wzięło. Daje nam to informację o guście autorki, ale niestety, nie wiem czy Basia jest mi w stanie jako kobieta zaimponować. Bo literatura to zabawa słowem, umiejętność zaintrygowania czytelnika. Nie wystarczą cytaty i monologi wewnętrzne bohatera. Miałem miejscami wrażenie, że to taka literatura odpustowa. Żeby swojej dorastającej córeczce dać, żeby zaintrygowana siedziała po nocach, a nie z chłopakami pod blokiem.
Ostatnie dzieła Agnieszki są podobno o wiele dojrzalsze, widać pisarka dorosła. Cieszy mnie to i na tym poprzestańmy.

Stanisław Tekieli-Historie z dziupli. Trudna sprawa, już dawno przestała mnie cieszyć literatura abstrakcyjna. Tekieli jednak zaserwował mi porcję przyprawioną i podaną w sposób tak elegancki, że nie umiałem oderwać oczu. Oczywiście możemy próbować to rozbierać na czynniki pierwsze. Na przykład w opowiadaniu o wojnach, Tekieli radzi jak należy je prowadzić. Oczywiście jest to jakiś rodzaj satyry albo mówiąc wprost, robienie sobie jaj. Tekieli nie boi się napisać zdania, że jest pedofilem, albo, że mu nie staje i człowiek czytając go śmieje się tak, że proteza leci na chodnik. Surrealizm czystej postaci, z którego może i nic nie wynika, ale i tak jest to kawał dobrej literatury, którą mogę polecić każdemu.






Zakłady nowego człowieka-Juliusz Strachota. Komiksowe klisze, odwracanie schematu albo doza przyjemnej postmoderny. Nasz bohater potrafi latać, niestety tylko kiedy jest w wielkim stresie. Istnieje projekt, w którym „agenci” próbują utworzyć naszą krajową grupę superhero. Wszystko to wina pamiętnej awarii w Czarnobylu. Nasz „latający czasami” tak naprawdę chciałby odnaleźć swoją koleżankę z dzieciństwa i nawet odnajdzie, niestety będzie to bardziej skomplikowane niż się wydaje. Pomysł świetny, wykonanie takie sobie. Juliusz Strachota nie jest na tyle dobrym pisarzem, żeby po prostu konsekwentnie tą fabułę prowadzić. Dialogi ma bardzo słabe, wręcz toporne. Autor sili się na nowomowę, albo język potoczny jak kto woli, ale osobiście uważam, żeby tego nie nadużywał. Plan dalszy wymaga skupieniu się na otoczeniu, a nie na kwestii samej fabuły. Polecam, ale nie rekomenduję.

Resztę z pakietu omówię wkrótce. Nie traktuję tego jako recki, a jedynie szkic. Sama decyzja wybulenia na ten zestaw narodziła się spontanicznie, a znalazłem kupę dobrych rzeczy. Nie wybitnych, ale porządnie napisanych. Szkoda tylko, że na przesyłkę musiałem czekać aż dwa tygodnie! Duninowi widać się nie przelewa, skoro proponuję tylko tyle. Mam nadzieję, że się mylę. Owa 20 za jedyną stówę, to moim skromnym niewielki wydatek, ja nie żałuję. (Chyba, że reszta okaże się chałą, wówczas pogląd zweryfikuję).

A zamawiamy sobie tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz