wtorek, 4 października 2011

MFK Warto było

Dopiero dzisiaj odespałem Łódz. Prawie 9 godzin jazdy, hostel na peryferiach i dwa dni targów ale warto było. Każdego dnia byłem tak zmęczony, że w konsekwencji olałem Piotrkowską i Manufaktury, nawet nie było kiedy się unicestwić z chłopakami w jakimś łódzkim pubie. Był to mój pierwszy MFK, pierwszy kontakt ze środowiskiem. Pierwsze publiczne wystawienie Ważki. Nerwy, emocje i jeszcze raz nerwy. W sobotę moimi sąsiadami byli weganie, ludzie z misją, niejedzący mięsa ale już w niedzielę na ich miejscu wylądował Tomek Kleszcz ze swoją Panią i już było inaczej:) Nie mam zamiaru skarżyć się, że stoisko na zdjęciu wyglądało inaczej, a okazało się prowizorycznym boksem. Nie mam o to żalu. Najważniejsze, że Ziniol przyjął się bardzo dobrze. Ludzi figurujacy jedynie dotąd jako "znajomi" z fejsa stali się nimi naprawdę.

W moim położeniu rozmowy z Timofem, Leszkiem z Ongrysa były czymś koniecznym. Wiele, naprawdę bardzo wiele cenny wskazówek uzyskałem, które pomogą Ważce lepiej działać. Pozycja "nowego gracza" jak to ujął Maciek Pałka nie pozwala mi na działanie po omacku.
Dopiero w drodze powrotnej, kiedy czytałem Osiedle Swoboda w pełni dotarło do mnie, kto mijał moje stoisko, z kim rozmawiałam, że wszystko tak szybko pękło i że następne MFK niestety dopiero za rok. W każdym razie debiut jak najbardziej na plus.

Jednak tak naprawdę to Lucek, Maciek i Wojtek są prawdziwymi hirołs. Bez tego materiału Ważka nie zaistniałaby. Bo to wszystko zawdzięczam Wam chłopaki,. Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowani raczkującym wydawcą i Ziniols vol. 2 nie będzie naszym ostatnim wspólnym projektem.

P.S. Pierwsza recenzja Antologii już się pojawiła, zapraszam tutaj.

3 komentarze:

  1. I nie mogę sobie darować, że od razu nie rozpoznałem Jerzego Szyłaka przy moim stoliku. Musiałem być bardzo zmęczony.
    :)

    OdpowiedzUsuń