WIECZÓR Z U.T.P.K.*
UZNANYM TWÓRCĄ POLSKIEGO KOMIKSU
UZNANYM TWÓRCĄ POLSKIEGO KOMIKSU
WYSTAWA PRAC
LALECZEK KUPNA MOŻLIWOŚĆ
Z DEDYKACJĄ GRAFICZNĄ
Z DEDYKACJĄ GRAFICZNĄ
NAWET KOTA Z ALICJI
Spotkanie z Maćkiem odbyło się w czwartek, 26go kwietnia. Pamiętam, akurat to był dzień matki, panował niezły sajgon, zapomniałem z tego wszystkiego do niej zadzwonić i życzyć wszystkiego naj. Przepraszam zatem wszystkie mamy świata.
A co do wieczoru...Maciek okazał się przemiłym człowiekiem, na pewno publiczność go polubiła, szkoda tylko, że nie dopisała tak jak na to zasługiwał. Ja się trochę temu nie dziwię, krynicka publika przyzwyczajona była do oklaskiwania kogo innego, oni na pewno chętnie posłuchaliby kolejną historię o Łemkach (bez obrazy, ofkors) a tutaj mamy chłopaka, który sprzedaje „specjalnie hodowane laleczki do uciech”. Na pewno i tutaj głowę dam, dzięki osobie Maćka nastąpiło przetarcie KKSu (Krynickiego Komiksowego Szlaku), a to już dużo.
Postanowiłem za główny punkt ciężkości spotkania uświadomić widowni ideę komiksu jako dzieła sztuki, co zawarłem może nieco zbyt melodramatycznie we wstępie. Nie było to dla mnie trudne, sam mam na tym punkcie spoooore! braki, wystarczyło zatem mówić o sobie:)
Maciek opowiadał o swoich początkach. Pierwszych wydawnictwach, o swoich zinach oraz o sposobie w jaki powstawał nakład. Co zwróciło moją uwagę, ten chłopak nie skarżył się na niski zarobek, że wszystko musi robić samodzielnie, że komiksiarze mają źle. Nie było w nim czuć żalu, rozgoryczenia czy frustracji, nic z tych rzeczy. Widać było, że kocha to co robi, chociaż "nie z tego żyje".
Potem Maciek zdradził kilka szczegółów co do swoich przyszłych projektów, opisał ideę Degrengolandu, web komiksu. Nie wiem ile mogę zdradzić, osobiście najbardziej czekam na ten Prodżekt Bilbord, zainteresowani na pewno już wiedzą. Pogadaliśmy sobie także na temat ekranizacji komiksu, zarówno na temat tych udanych jak i tych zupełnie złych. Maciek jak się okazało ma całkiem sensowne podejście do tego, kwestia potraktowania komiksu tylko jako punktu wyjściowego do scenopisu nie musi tutaj być czynnikiem decydującym. Szkoda, że ten wątek się nie rozwinął, bo można by było ustalić wiele rzeczy. Podobnie jak kwestia afery z „cweloholokaustem” w albumie Chopin New Romantic również specjalnie Maćkiem nie wzburzyła. Kiedy brał udział w tworzeniu odcinka Gazety Wyborczej Katowice (każdy wie zresztą o co tam chodziło), a było to tuż po „skandalu”, ekipa redakcyjna GW w ogóle o tym nie wspomniała, nie ma co tragizować, nic takiego się nie stało, żeby to ciągnąć, powiedział.
Padła też ciekawostka dotycząca amerykańskich komiksów superbohaterskich i samego scenariusza. Ciekawie to Maciek wyjaśnił.
Otóż częstokroć taki scenariusz jest bardzo ogólnie napisany. „Spiderman walczy ze Scorpionem trzy strony”, dialogi są dopisywane później. Dlatego te postacie mają zazwyczaj twarze bez wyrazu, żeby się z tekstem nie gryzło. Urocze. Rysunek, storybord jako gotowa matryca, rysowana w ciemno...
Muszę tutaj dopisać, że w ostatniej chwili zaimprowizowałem, co mi się nigdy dotąd nie zdażyło, „wypuszczenie komiksów Maćka w tłum”. Poleciał mój własny egzemplarz Laleczek, ale tych pierwszych, Kaflików oraz 10BO ( prezent od Maćka). A wszystko po to, aby publika trochę styl M. ogarnęła. Kreska Macieja jest ciekawa i intrygująca ale na pierwszy rzut oka, taka estetyka nie musi przekonywać. Kiedy ludzie pooglądali, Maciek opowiadał o tych albumach, zwłaszcza o historii powstania Kaflików i ich kontekście do 10BO. Sam cieszyłem się jak dziecko, kiedy udało mi się znaleźć Kafliki na Allegro, a o 10 nawet nie marzyłem. Ktoś zapytał, ile czasu coś takiego powstaje. Według mnie ważne jest ile SZTUK czegoś takiego powstaje. Nakład 1000 egzemplarzy dla książki dobrze zapowiadającego się debiutanta to i tak niski nakład. Nakład pierwszej edycji Laleczek wynosił według Maćka 100 egzemplarzy.
No i tak zleciała godzina, szkoda, że publika jakoś nie potrafiła wykazać się większą interaktywnością, ale pamiętajmy, że prawdopodobnie większa część tych ludzi kojarzy komiks tylko i wyłącznie z Kaczymi Opowieściami. To nic, kilka egzemplarzy nowych Laleczek się sprzedało, Maciek rysował dedykacje każdemu, za to największą niespodziankę sprawiła mi wizyta pewnego młodego człowieka, który znał Maćka z forum. Specjalnie przyjechał, chociaż nie pamiętam skąd:) na ten wieczór. Pogadali sobie, a ja za ten czas odprowadzałem gości.
Tyle w skrócie o wieczorze z „uznanym”. Najwięcej jednak dały mi rozmowy z Maćkiem przed spotkaniem i po. Ten chłopak ma bardzo wiele do powiedzenia, jak się go słucha to się ma ochotę szukać nowych komiksów. Do 10 Bolesnych Operacji, który spróbuję poddać bolesnej recenzji wracam nieustannie. Świetny materiał.
Mam nadzieję, że Maciek do nas jeszcze zawita, kto wie, może już we wrześniu...bo to zaledwie ułamek tego co mógłby Kryniczanom zaoferować.
Przypominam sobie teraz wieczór dnia, kiedy rozmawialiśmy o komiksach, zinach, muzyce, dzieciach, żonach i książkach. Piliśmy piwo i zleciał tak ten czas, że jezus, a rano niestety Maciek musiał już wracać.
Obiecano mi foty, wrzucę tutaj, na blogu Maćka na pewno także się pojawią