poniedziałek, 2 maja 2011

Marian Dziędziel wywiad

Dwa znakomite filmy w reżyserii tego samego reżysera. Obydwa uwielbiam, obydwa mają to coś, czego w kinie szukam. Nie ukrywam, że lwia część wywiadu dotyczyła tych dwóch produkcji. Teraz myślę, że rozmawiałem z Dziędzielem, lecz pytania kierowałem do Wojciecha Smarzowskiego. Na szczęście to bardzo dobrzy znajomi, pan Marian chyba wyczuł o co mi biega i nawet nie zachlipał, kiedy nie ciągnąłem wątków o jego kreacjach teatralnych.



Ten wieczór autorski był też eksperymentem, no bo jednak projekcja Domu Złego dla ludzi z chorobami serca, gówniarzami, którzy weszli bo wstęp był za free to ryzykowna sprawa. Film drastyczny, a jak się ktoś poskarży to... o kolejnych pokazach trzeba będzie zapomnieć, ale nie. Film podobał się, znieśli to jakoś uff, znaczy nie jest tak źle.(chociaż Zakazany Owoc dalej nie dostał zielonego światła:)

 Tutaj wklejam wywiad z Marianem Dziędzielem. Zajebisty gość zresztą.


Jaka była Pana pierwsza myśl, po przeczytaniu scenariusza do Wesela?
Moja pierwsza myśl była, „Daj Panie Boże, aby ten film powstał.”

Kim według Pana jest Wojnar. Nie jest to postać jednoznaczna, z jednej strony chce on dobrze, pragnie porządnie z godnością wyprawić córce weselicho, z drugiej, aby to osiągnąć posługuje się łapówkarstwem i oszustwem.
Każdą postać trzeba bronić, ja sobie tak zakładam, zarówno Wojnara jak i Dziabasa, bowiem człowiek po prostu popełnia błędy. W Weselu wszystko zaczęło wymykać się z pod kontroli, a ten jego sposób na załatwianie spraw, jak pan to określił, to łapówkarstwo i korupcja, okazały się nie wystarczające. Chciał stać się królem, decydować o wszystkim, no i niestety. Pewne sprawy go przerosły.

Czy to prawda, że w Weselu dysponowaliście mniejszym budżetem niż w DZ?
O ile wiem łatwiej było zdobyć pieniądze na realizacje Wesela niż Domu, Wojtek (wiadomo, Smarzowski) chciał, aby ten film wyglądał jak pijana relacja z biby. Miało to przypominać takie „kamerowanie z parkietu”, ale to prawda, budżet był znacznie mniejszy. Nie pamiętam ile to dokładnie wynosiło.

Czy trudno jest grać człowieka pijącego wódkę non stop?
(śmiech) Opowiem panu jedną historię. Podczas kręcenia sceny zatrzymania Wojnara przez policję, na planie była obecna cala ekipa. Nie wiedziałem wtedy dlaczego, a chłopaki mieli prawdziwy alkomat. Kiedy kazali mi chuchnąć, to jeden z nich podniósł go góry i krzyknął:
„Zero!!!” i cała ekipa zaczęła bić brawo. Po prostu nie mogli uwierzyć.
A tak poważnie to powiem panu jedno. Pijanego na pewno nie wolno grać pod wpływem.

No a chociażby pan Himilsbach, tyle, że on grał „trzeźwe” role.
A widzi pan.

Jak Pan interpretuje tytuł filmu. Czy jest to próba polemiki z Wyspiańskim czy też metafora na czasy współczesne?
Dobrze pan sobie to nazwał wszystko razem. I metafora i nawiązanie do Wesela. Gdzieś to się razem łączy. Tak jak na prawdziwym weselu, wszyscy się spotykają i pokazują swoją prawdziwą twarz..

Co się stało z trupem dziadka, kto go schował do tego futerału. Zresztą ta kapela to majstersztyk. Czy istniała scena, która mówiła coś na ten temat?
 O ile wiem to nie. Ktoś się kiedyś pytał Wojtka o to w jakimś wywiadzie. Odpowiedział” Niech się widz pozastanawia (śmiech).

To teraz powoli przejdźmy do Domu Złego, która postać jest panu bliższa, Wojnara czy Dziabasa?
Zaskoczę pana, ale ja postać Dziabasa znałem jeszcze przed Weselem.

O, to scenariusz Domu powstał wcześniej?
Tak, znałem bardzo dobrze te rolę, tyle, że nie w tej wersji, którą znamy obecnie. Było to wydarzenie tylko tej rodziny. Niestety nie znaleziono producenta, a Wojtek zaczął pisać inny scenariusz specjalnie dla mnie, właśnie Wesele. W tak zwanym międzyczasie zaczął pisać następny…

Różę z Mazur?
Nie nie, Róża była napisana później, ten będziemy prawdopodobnie realizowani pod koniec tego roku, jest to dramat, nosi tytuł Drogówka. To zresztą podczas pisania Drogówki została dopisana ta część policyjna Domu.
A wracając do roli Dziabasa, bardzo podobała mi się ta postać, ale stety niestety w pierwszej wersji, przeznaczono dla mnie rolę Środonia. Arek Jakubik w ogóle nie był wtedy brany pod uwagę. Przez te parę lat, kiedy realizacja Domu mogła wreszcie dojść do skutku, postarzałem się trochę.Spytałem  się Wojtka, czy nie mógłbym zagrać Dziabasa. Wojtek chyba myślał podobnie, bo zapytał: A chcesz? A ja na to: Jasne. I ruszyliśmy realizacją.

Jak pan wspomina okres, kiedy trzeba było grać w tym błocie?
I znów zaskoczę pana, bo tego błota miało nie być. Kiedy jednak te deszczownice wciąż produkowały ten deszcz, zaczęło się to gromadzić i nie było jak się tego pozbyć. Pamiętam, jeden pan od kostiumów miał bardzo nieciekawą role, bo szybciutko przybiegałem do niego, rozbierałem się do rosołu z tego błota, a on szybko musiał czyścić ubranie, na grzejnik i tak w kółko. Kinga Preis miała gorączkę, a biegała po deszczu w samej halce.

Czy to prawda, że paliliście Klubowe i Sporty na planie, jak w prawdziwym PRLu? (Aktor normalnie pali lekkie „słomki”)?
Były nawet i Giewonty, to prawda było dużo kaszlu.

Spieraliśmy się z kolegami, co było powodem zbrodni.  Kiedy zapadła decyzja, czy to za podszedptem Kingi Preis „Dziabas” jej mąż został mordercą, czy zrobiła ona to z zemsty, bo ją Środoń wykorzystał i wyrzucił z łóżka?
Niech pan sobie obejrzy jeszcze raz przebieg tej libacji, jest tam między wierszami to wyjaśnione. Jak Dziabas traktuje swoją żonę, co robi Środoń. Trzeba się tam dokładnie wsłuchać w te ich rozmowę. Każdy z tych postaci coś sobie roi w głowie i to jest powodem zbrodni.
Mam zagadkę dla pana, w filmie pojawia się książka, jej zawartość nieco wyjaśnia co się wtedy wydarzyło, zwrócił pan uwagę na tytuł?

Niestety (teraz już wiem, ale wtedy, żenada nie wiedziałem)
A widzi pan.

Ostatnie pytania, co może pan powiedzieć o najnowszym filmie pana Wojciecha Róża z Mazur?
Film jest już ukończony. Gram tam rolę epizodyczną, ale słyszałem opinie, że przy Róży, Dom Zły wygląda jak kino familijne (śmiech)

Oj, to wyglądam za premierą. Dziękuję za rozmowę.

5 komentarzy:

  1. Fajna sprawa taki wywiad, bardzo fajna:)

    OdpowiedzUsuń
  2. takie gówna puszczacie jak forbidden fruita nie łykneliście wy negry ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ps. no i co to za ksiazka, makbet (nigga piease)

    OdpowiedzUsuń
  4. Forbiden frut podobno jest w necie. Na chomiku, wwersji cam, napisy polskie. format rmvb.:)


    Książka to Niespodzianki Roald Dahl. Taki tytuł. Jest tam opowiadanie o rodzinie, która zabija swojego syna. Nie czytałem, więc nie wiem o czym dokładnie.

    OdpowiedzUsuń