czwartek, 31 marca 2011

Bo każda litera...





To w skrócie wygląda tak, że ja i kolega P.S. daliśmy sobie zadania/wyznaczniki na krótki metraż. On mi kazał zrobić coś o literach, a ja mu... nie powiem wam. Jak P.S. prześle swój filmik to zobaczycie, ja tymczasem daję swój.

To taka zżyna z Pięciu Nieczystych Zagrań, tyle, że my to robimy sobie nawzajem:) Wzorem Bury'ego powinienem to rozciągnąć do 90 minut. Może innym razem:)

14 komentarzy:

  1. Z synka zrobiłeś niemalże psychopatę;) widzę inspiracje Wiszniewskim.

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziękuję raz jeszcze. Jemu się to podoba bardziej niż mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. rozwaliłeś mnie

    po pierwsze, dodałeś ten film tutaj równo o północy
    pod drugie to chyba najlepsze, co wyszło z twoich rąk
    mówią, że twórcy trzeba dać ograniczenia, aby mógł tworzyć, tu to się sprawdziło?

    po pierwsze ta niewinność i prawda bijąca z oczu twojego synka; dzieci nie grają, dzieci są prawdziwe, szczere
    po drugie temat, czyli litery oczami dziecka - litery żyją, każda jest indywidualna
    udało się sprawić, że bohaterem filmu stały się litery - zaliczam ci zadanie i gratuluję dobrej roboty

    to było świetne
    niestety, ja swoje zadanie zrobię w późniejszym terminie... choć chciałbym już teraz, ale wiesz jak jest

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, trochę to jednak trudne jest, co innego jak dziecko je, wtedy świetnie to wypada w kadrze. Chyba każde dziecko ładnie wygląda, bo nie udaje. gorzej jeżeli chodzi o aranżacje. Ta scenka w pokoju, to już troche gimnastyka, mocno skrócona, bo zwyczajnie spieprzona od strony zwłaszcza operatorki. Jakoś obiadu i jego przygotowań niestety przewyższa tę w pokoju z literami.
    Czekam na twój film, nie traktuj tego zadania jako coś priorytetowego, bardziej mi chodzi o to, żebyś wrócił do kręcenia w ogóle.
    Jeden warunek, nie czekam do wakacji:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A powiedz mi Panie Turski, co Pan chciał tym filmem powiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  6. Głupio tak jawnie pisać o co mi chodziło, bo to chyba zależy od tego która część najbardziej przykuła twoja uwagę.
    Pierwsza to scenka domowa, która nic nie znaczy, jednak nabiera ona znaczenia, gdy widzimy jak dziecko może coś takiego (zabawa w literki) zinterpretować.
    Powiem ci tak, jak pusciłem to żonie, to jej się podobało, widziałą syna jak je, czyta, bawi si. Koniec jej się nie podobał, bo smutny, bo sugerujący coś.
    Ale jest tam (jak to u mnie) zbyt wiele niedopowiedzeń, żeby nie było, że jestem jakiś kurewsko bezkrytyczny.

    OdpowiedzUsuń
  7. A co z tym Wiszniewskim? To świadoma inspiracja?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie raczej, ale pewnie coś w tym jest bo dużo oglądałem Wiszniewskiego.

    OdpowiedzUsuń
  9. nooo podoba mi się! język symboliczny jako źródło cierpien, biedne dziecko, jeszcze nie jest za późno, możesz syna wypuścić do lasu i niech będzie szczęśliwy jak wiktor z "dzikiego dziecka" truffaut. nie no żartuje, bardzo mi się podoba.

    ps. z wiszniewskim skojarzyło mi się jeszcze zanim obejrzałem film ;) ale ja bym lazł w drugą stronę, to fajne zakończenie nasunęło mi na myśl krótki metraż reggio "evidence" polecam!
    ps. ale ja bym z tego zrobił 90 minut ;)

    /buri

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie widziałem tego filmu, mówię o Dziki dziecku" Truffauta. Obejrzę celem ustosunkowania się.
    Miło mi, również dziękuję. Spróbuję to rozciągnąć do pełnego metrażu i zrobić trasę po festiwalach pankowych:)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie ogladaj dzikiego dziecka by sie ustosunkowac bo sobie jaja robilem, chyba ze obejrzyj ot tak bo to dobry film
    /buri

    OdpowiedzUsuń
  12. Żart był wyborny, ubawiłem się setnie, wręcz się posikałem ze śmiechu
    buźka/buri
    :)

    OdpowiedzUsuń