poniedziałek, 7 marca 2011

Essential Killing (2010), reż. Jerzy Skolimowski

Jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów. Polowałem nań i jak to bywa, nadzieja bywa złudna. Piszę to z żalem serca, bo Jerzy Skolimowski to dla mnie jeden z najważniejszych polskich reżyserów. Ci co wiedzą jak go cenię zrozumieją mój ból, gdy to piszę.
To film na festiwal, porusza ważny temat, powielany, to film o ludzkiej godności i kilku rzeczach. Można sobie pointerpretować jak kto woli. 



Zacznijmy od początku, Jerzy Skolimowski miał wizję, pomysł na scenariusz. Kluczem jest scena wypadku, tak naprawdę to od niej wszystko się zaczyna.. Vincent Gallo jest Arabem, Mohamedem, brudasem, którego Amerykanie muszą od czasu do czasu tak nazwać. Ta stronniczość od samego początku mi przeszkadzała. To, że Arab walczy o życie, boi się, naciska spust i żołnierze są martwi, zwłaszcza w trakcie rozmowy o paleniu marihuany świadczy bardzo źle o reżyserze. Bo zauważmy, w Moonlighting Jurek opisał Polaków z perspektywy Anglika. Udający naszego rodaka Jeremy Irons swoim akcentem sprawił, ze Nowak jest postacią jakby to powiedzieć trafiającą do widza każdej narodowości. Tutaj raz, że patent został powielony, dwa, że uproszczony, trzy że po kilku minutach wiadomo znamy lajtmotiv tego filmu.

Mohamed czyli Gallo szarżuje, nie pasuje tak bardzo do otoczenia, że aż się to wydaje niewiarygodne. Co mniej jednak najbardziej martwi to psychologia. Mam wrażenie, że Skolimowski zbudował tę postać na samych stereotypach i na koniec uczynił go aniołem.Weźmy te retrospekcje (czytaj zapychacze) albo biały koń. A sceny w tym filmie jak ta z cycem z czy z Emanuelle Polański to wyglądają jakby je wymyślili na planie. Poważnie, od strony scenariusza to bardzo cienka rzecz,

Powiem tak, gdyby ten film nakręcił jakiś debiutant to by pewnie go zjechano, ale i jakieś pozytywne rokowania na przyszłość by padły. Mam wrażenie, że cała ta zabawa to jakiś koncept, który z jakiegoś powodu musiał zostać nakręcony. To film który właściwie niczego nie mówi, poza tym, że człowiek, bez względu na wyznanie zrobi wszystko aby przeżyć, co nie czyni go jednak zwierzęciem Taka osoba wygląda jak ci ze szkoły przetrwania w trudnych warunkach. Żadne gadki o bazach CIA w Polsce tego nie zmienią. Film musi być wiarygodny, a Skolima wpisał się niechcący w kino zaangażowane. Pewnie nie o to mu chodziło, pewnie chciał zrobić z tego jakiś uniwersalną gawęde, ale wyszło to jak wyszło.

Plusy, też są. Urzekły mnie krajobrazy oraz muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz