Pokazywanie postów oznaczonych etykietą awangarda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą awangarda. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 marca 2011

Umshini Wam reż. Harmony Korine

Tutaj jest, bo póki co na YT nie znalazłem. Podoba mi się romans z "technologią teledysku". Widać Harmony kupił sobie software. Ciekawe czy to Pinnacle czy SonyVegas? Ogólnie to mamy trochę Gummo, trochę Trash Humpers. Rzeczy takie są  określane przez profesjonalną krytykę filmową mianem "wtórna".


Średnio mi się to oglądało.Dodam jeszcze link do artykułu który wiele wyjaśnia:)
Download Umshini Wan.

wtorek, 18 stycznia 2011

Stop for Bud (1963), reż. Jorgen Leth

Zanim nakręcił Człowieka Idealnego, Jorgen Leth popełnił taki krótki metraż. Jak ktoś widział Człowieka to podobieństwa zauważy. Mnie póki co zafascynował ten debiucik. Co prawda widać tam pewne niezdecydowanie pomiędzy awangardą a klasycznym podejściem do formy dokumentu (jaka by ona nie była). W końcu jego styl musiał się w pełni ukształtować. Niemniej i tak jest to ciekawy obraz. Minimalizm, odrobina industrialu i muzyka jazzowa w tle. Bardzo ciekawy początek kariery.

Zapraszam



Planuję obejrzenie jeszcze Motion Picture. Dzisiaj wieczorem to wrzucę. Acha, wiedzieliście, że Jorgen ma bloga?

wtorek, 11 stycznia 2011

Kurt Kren



Dzisiaj (a właściwie wczoraj wieczorem) wygrzebałem takiego strukturalistę. Oto Kurt Kren, naturalnie był Austriakiem. Oczywiście robił w awangardzie, kolegował się z Akcjonistami Wiedeńskimi, których wyczyny uwieczniał. Ja  znalazłem jeden filmik z Akcjonistą Gunterem Brusem zatytułowany ANA.





Nie wiem czy nie powinienem zrobić tam jakiegoś limitu wiekowego, widać np.piersi ale co tam. Kolejny, sprawiający ból oczom ludzkim jest ten o Tysiącu lat kina





I na koniec tenże, zatytułowany TV. Chyba podobał mi się najbardziej. Widoczek z okna kawiarni na ulicę, co ileś tam klatek. Podzielony równiutko, w opisie jest to wytłumaczone.



Oczywiście filmiki pochodzą z portalu SM, chwała im za świetną robotę, zwłaszcza za Enter the Void. Uparli się na wersje DVD i taka też wsadzili, ale ja nie o tym. Filmiki Krena są nieme, więc nie mam złudzeń, że hitami pod względem oglądalności się nie staną, tym nie mniej zapraszam.

środa, 29 grudnia 2010

Film miłosny (2003), reż. Julio Bressane 18+


[sex, fellatio, penetration, milk-bottle, penis, cum-swapping, female-masturbating, shaving, female-frontal-nudity, shaved-vagina, unsimulated-sex, bathtub-scene, black-and-white, cum-shot, strip, love-triangle, lesbian-kiss, posing nude, lesbian-cunnilingus, male-masturbation, banana, milk-bath, shaved-pussy, itd ]


To powyżej to Tagi, które przepisałem odręcznie. Mogą one zachęcić potencjalnego widza do rychłego skonsumowania  Filme de Amor..

Film miłosny w reżyserii mało mi znanego Julia Bressane jest jedynym znanym mi dotąd obrazem, którego artyzm piętnuje samego siebie. Brzmi to może niedorzecznie, ale tak jest. Ktoś mi wspominał ongiś o Zwierciadle Tarkosia, który stworzył film nieprzystępny, korzystający już to z efektów wizualnych, poetyckich ze sporym dopiskiem autobiograficznym na marginesie. To skrajny przypadek filmu, któremu nie sposób odmówić jednak piękna oraz reżyserskiego kunsztu.
Film miłosny co prawda nie zawiera osobistych refleksji twórcy z poza kadru, niemniej reżyser na każdym kroku udowadnia, że mamy oto do czynienia z obrazem artystycznym i awangardowym. Wybijająca się poza kanon technika portretu trojki współżyjących bohaterów nie tylko wystawia widza na ciężką próbę, ale też sprawdza stan naszej wiedzy o kinie.



To swoisty misz masz, pięknie sfilmowany zawiera w sobie elementy awangardowe, Ingmara Bergmana, nowa fala, czemu nie, są i takie nawiązania. Długie ujęcia kamery podążającej za naszymi bohaterami, zmiana kolorystyki, kurde balans. Film ten zasługuje na każdą obelgę i pochwałę jakie mu nadano. Na imdb ktoś napisał, ze to najgorsza rzecz jaką widział, inny głos wspomina, że nadmiar artyzmu tworzy pretensjonalność. Czyżby reżyser chciał się wykazać?

Problem, przynajmniej dla mnie to sama ewolucja reżyserska. Wygląda to w dużym uproszczeniu tak, jakby wstęp kręcił kto inny, ktoś inny odpowiadał za zdjęcia w mieszkaniu a jeszcze inny w plenerze. Oczywiście wstawki z filmów porno przemilczę. Kamera raz jest statyczna, nieruchoma, by w dalszej części poruszać się płynnie po planie. Jeden Boruta wie, czemu to miało służyć. Piękno Filmu Miłosnego tkwi w nim samym. W każdym kadrze pokoju, to co początkowo wydaje się mało atrakcyjnym filmem, przekształca się. Miałem uczucie, że reżyser nakręcił projekcje snu, chociaż to może niezbyt adekwatne określenie, ale mieszkanie kochanków to jakby świat z innego wymiaru. Ich sposób wyrażania, teatralność, egzaltacja gestu, ich seksualność, cielesność…to są wszystko elementy tworzące niesamowity kolaż. Widz uczestniczy w tej karykaturze skrajnie seksualnego stylu bycia. Na oczach naszych bohaterowie stają się kimś innym. To ten rodzaj nihilizmu, który został ubrany w szaty performance. Kto wie, czy nie byłem świadkiem artystycznej pornografii? Może, nie przeszkadza mi to wcale.


No i tak, Ostatnie sceny sprowadzają nas na ziemię, ale pytanie czy takie filmy mają racje bytu? W środowisku awangardzistów, a sprawdziłem był, że ten reżyser za takiego uchodzi, Film Miłosny, nie mam wątpliwości swoją rangę ma. Na takich NH  coś takiego pewnie by zaistniało, tyle, że to trochę tak jak z Limitami Jarmusha. Gromadka wybrańców będzie na ten film patrzeć z otwartymi nosami, reszta po zrobieniu dobrej miny do złej gry, zada sobie to pytanie: WTF?!?

Korciło mnie, żeby sobie coś jeszcze pana Bressane odhaczyć. Trafiłem na  film o Fr. Nietzche w Turynie. Wyłączyłem po 30 minutach, no nie wiem, albo ja za głupi na to jestem albo jeden Zeus wie, na czym to to się opiera. Mam jeszcze w planach Szczurze ziele, które po zajawkach wydaje mi się o wiele bardziej przystępnym obrazem, ale to planuję na przyszły rok.

No i przy okazji ogłaszam, że podsumowania 2010 nie zamierzam czynić, jakoś nie mam na to ochoty zwyczajnie. Wszystkiego dosiego zatem.!!!

Zgadnijcie, czy jest wyjaśnione, dlaczego u licha one tak leżą?

poniedziałek, 15 listopada 2010

sobota, 30 października 2010

Trash Humpers (2009), rez. Harmony Korine




Męczący obraz. Na przemian irytuje, intryguje, by zirytować ponownie. Przyłapałem się na tym, że zacząłem dorabiać ideologię, szukałem symbolu, metafory, kontekstu, jednak jakby nie patrzeć, jest to jeden z lepszych obrazów Korine’a ostatnich lat.
Fabuła koncentruje się wokół trójki zamaskowanych postaci, ale słowo fabuła ubierzmy w cudzysłów,  Jak wiadomo Korine nigdy nie popełniłby czegoś tak popowego, jak film fabularny stricte.. Pamiętne Gummo, gorszy Julien albo jeszcze mniej udany Pan Samotny, to co wyróżnia te filmy, co sprawia, że o nich myślimy, to momenty. Nie inaczej jest i tu. Oczywiście większość słyszała czym się ten film je, trailer nie pozostawił nam złudzeń, żadnej ciekawej operatorki nie zobaczymy, montaż –szkoda gadać, film jest o dziwo dosyć dobrze udźwiękowiony, co się kłóci trochę z tą chałupniczą ledwo zipiącą kamerą z ręki.  Zatem mamy do czynienia z jak najbardziej przemyślaną metodą pracy, dużo dźwięków z offu, ale przede wszystkim obraz. Łatwo o pochopny  wniosek, ze operator (sam Korine) używa techniki weselnej, czyli filmuje wszystko jak leci, dlatego czasami "sekwencje/masterszoty" mogą nasunąć takie skojarzenie. To trochę tak, jakby dzieciakowi dać kamerę do łapy, pokazać gdzie jest zoom, no to efekt będzie podobny. Tak wyglądają sceny typu kopulacja ze śmietnikiem, albo niszczeniem sprzętów. Nazwałem je roboczo „sceny zwykłe”.
Raz na jakiś czas reżyser wprowadza w życie swoją formułę i serwuje nam całkiem zgrabną scenkę, której nie powstydziłby się żaden duński dogmatyk ( nawiasem mówiąc miejscami miałem skojarzenia z Idiotami). Widząc tam tą patologię, którą reżyser  winduje na ekran od lat, faktura obrazu, ułożenie postaci, pewna sugestywność, to każe nam przyjrzeć się Trash Humpers uważniej. Zgadliście moi drodzy, Korine znowu manipuluje widzem i to ostro.




Mamy tutaj wiele scen, wyjętych wprost ze Skrawków i te są na swój sposób ozdobą filmu. Postacie mówią w sposób, w jaki widziałem tylko w filmach Korine’a. Spróbujcie kiedyś taki dialog napisać albo zmusić aktora teatralnego, żeby wypowiedział kwestie w ten sposób. No, kurde balans, chciałbym to zobaczyć.
Jak ten film sklasyfikować? Mnie najbardziej pasuje tutaj etykieta kina eksperymentalnego, to nie jest underground, to kino prowokacji, ale jest to  prowokacja wyjątkowo udana. To niezależne dziełko, ale może aspirować do miana filmu ważnego. Złośliwi nazwali by „przydługim video artem”.



Zabawna rzecz, dotychczas Harmonia Korińska używała kliszy paradokumentu, co było zabiegiem ciekawym, ale niezbyt odkrywczym. W tym wypadku mamy dzieło trzymane w konwencji filmików z YT w stylu ” jestem hardkorem”. Na upartego można takie obrazy zgrać ,posklejać, opatrzyć tytułem, wprowadzić trójkę przebranych internautów i już. Oczywiście nie zrobimy tego, przecież to nie jest „sztuka”, a tym czasem Korine się na coś takiego odważył. Nawiasem mówiąc kolejnym filmem, z którym skojarzyłem sobie TH to Nawet szczury potrzebują sera Rafała Woźniaka to ta sama bajka, (jemu Trash Humpers polecam z czystym sumieniem). "Innym" już mniej,  wiem, że i prędzej czy później i tak to obejrzą.


 

czwartek, 28 października 2010

THIS HEAT


Jakiś czas temu odświeżyłem sobie Masakrę. Jednym z ich ostatnich perkusistów był gość z This Heat, powróciłem zatem do tej kapelki, a nawet zacząłem rozglądać się po Allegro za jakimś wznowieniem debiutu albumu, niestety niczego takiego nie znalazłem, sprawa i mój zapał  umarły śmiercią naturalną.

Teraz, kiedy słucham sobie ich kolejnej płyty DECEIT i skończyłem redagować (uwielbiam to słowo) tekst o Urbanie przyszła mi ochota, aby walnąć taką notę o tym ważnym dla mnie zespole. Znacie ich w ogóle?

Odsyłam do wiki, a jak ktoś jest zdegustowany moją ignorancją to na ich oficjalną stronę. Ostatnio w sumie niewiele tam się dzieje. Ten awangardowy zespół, który zaczął swojej eksperymenty nim szanowne Pink Floyd nagrało niesamowicie awangardową Ummagummę. Throbbing Gristle funkcjonowało wtedy zaledwie w zarysach jako grupa performance, ci już zaczęli swoje dziwactwa. Ni to punk, ni to rock, nie mieszajmy do tego Cpt. Beefhearta, to zupełnie inna muza. A że nie chce mi się opisywać ich debiutu kawałek po kawałku, oto próbki.


Dla fanów powiedzmy Sonic Youth to.

Miłego słuchania

P.S. Dlaczego to takie ważne dla mnie? Bo zawdzięczam tym panom moje hobby, to oni sprawili, ze uruchamiam wzmacniacze, nagrywam przester, próbuję to jakoś zapętlić, potem włączam jakiś emulator dźwięku, i ten natłok hałasu, zgrzytów, trzasków, wycia czasami daje ciekawy efekt. Z reguły jednak nie, to trzeba umieć robić, a This Heat są w tym pionierami.