czwartek, 18 listopada 2010

Próżnia doskonała, Wielkość urojona

oraz

 Prowokacja

w rolach głównych

Stanisław Lem


To w sumie niedoceniona pozycja, a raczej dwie, chociaż Prowokacja jest suplementem do Próżni. Stanisław Lem dedykuje wszystkim tym, którzy jego „wielostylowość” traktowali jak wadę. Zbiór recenzji nieistniejących książek jest rarytasem dla koneserów tego pana oraz gwoździem do trumny dla tych, którzy za nim zwyczajnie i po prostu nie przepadają.



Pierwsza recenzja jest oczywiście recenzją samej książki, próbą rozliczenia się z ideą Próżni .Lem zarzuca samemu sobie, że podpiera się eksperymentem, żartem aby ukryć brak pomysłów na rozwinięcie  (czyt. napisanie) opisanych dalej „książek”. Uważa, że niepotrzebnie wprowadza skrajne przypadki literackie (jakie o tym za chwilę),skoro takich dzieł napisać się nie da. Lem dla Lema jest naprawdę bezlitosny. Dość żartów. Każda kolejna recka to już brnięcie w filozofię, mnie najbardziej podoba się opowieść o Robinsonie Crusoe samozwańczym myślicielu, ale już np. trawestacje Joyce’a jakoś mniej. Fakt, że pisarz lubi innego pisarza nie musi być wstydem, ale Lem podał nam krypto receptę na napisanie czegoś podobnego do Finnegans Wake vol.2. I tak dalej i tak dalej, z przykrością czytamy, że w kolejnych reckach pomysły na fabułę zanikają , za to mamy hippikę językową, która jest jego znakiem rozpoznawczym. Najlepszym przykładem jest Nowa Kosmogonia, tutaj pisarz wprowadza szatańską koncepcje wszechświata. Znowu ubawiło mnie autentyczne zdziwienie, że autorem Nic czyli konsekwencji jest kobieta. Owa kniga miała by wyglądać mniej więcej tak: (improwizuję, bo nie pamiętam) Pociąg nie przyjechał ,a więc ona na nikogo nie czekała, nikt się nie spóźnił, zatem  nic ciekawego się jej nie przydarzyło. Możliwe, że Lem kpi sobie z modernizmu z postmodernizmem włącznie, ale jednak jest to dosyć grubymi nićmi szyte, by mogło przejść niezauważone. Inna pozycja uwagi warta to Grupenfuhrer XIV o zbiegłym naziście, który buduje swoje własne królestwo. Jak na Lema przystało to mogłaby być dobra powieść, co sam we wstępie sobie zarzucił, no ale fakt pozostaje faktem, ostała nam się ino recenzja.

Drugi tom (wydany także jako osobna powieść) Wielkość urojona, to już Lem pełną gębą. Tym, razem dostajemy wstępy wydawców, tzw. Notki do nieistniejących prac naukowych. Mnie najbardziej urzekła broszura do Ekstelopedi Vestranda w 44 Magnetomach. To takie rozwinięcie pomysłu z Kongresu Futurologicznego. Taka „encyklopedia” zawiera zbiór haseł, których nie ma, ale które będą, bądź też których nie będzie, ale mogłyby być, gdyby ktoś je wymyślił. Podobno rozwój przewidywalności komputerów potrafił określić treść książek, które będą wydawane nawet wtedy kiedy nasze słońce będzie białym karłem, a Ziemia pogrąży się  jego otchłani.

Mamy jeszcze wykład super komputera GOLEM XIV , który został zresztą naprawdę wydany jako osobna powieść. Lem dokonuje rozliczenia ze zjawiskiem zwanym, człowiekiem. Maszyna skonstruowana jako super strateg, stała się (a jakże) filozofem. Dobra rzecz, bardzo polecam.

W paru słowach o Prowokacji. Na jej skład wchodzą dwie gigantyczne recki, pierwsza dotyczy nazizmu, Lem dokonuje wiwisekcji filozofii Hitlera, obala mit. Zaangażowanie pisarza jest jednak zbyt widoczne , w końcu wojna dotknęła także i jego. (Ciekawe, że po Łaskawych Littela znowu trafiłem na Nazistów.) Druga recka dotyczy książki pt Jedna minuta. Podobno ktoś tam zabrał się za jej ekranizację, ale Lem nie byłby zadowolony. Jego Jedna minuta to po prostu zbiór tabel, zero fabuły, która zawiera nieskończone ilości danych statystycznych zawierających spis rzeczy dziejących się  podczas owej minuty. Lem patrzy krytycznym okiem na tę pozycje, ale nie ulega wątpliwości, że cała ta recka powstała, aby pisarz sobie mógł liczbami zabłysnąć. W moim odczuciu to słaba pozycja, dziwnie kontrastująca z tymi nazistami.

Podsumujmy, Lem jako mistrz stylistyki, żonglerki słownej, filozofii wymyślanej na poczekaniu, ale także wybitny ścisły umysł wpadł na pomysł, aby w ciekawy sposób przedstawić kilka swoich pomysłów. (Nie muszę chyba dodawać, skąd przyszłą inspiracja do recenzji Kongresu Futurologicznego ). Brak tu jednak dystansu, poza tym, każdy dobrze obeznany czytelnik z Lemem nie odkryje tu niczego tak naprawdę nowego, a i rzeczywiście szkoda, że te knigi naprawdę nie powstały.



2 komentarze:

  1. Niezła bania, świetna sprawa. Muszę to kiedyś dorwać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja poluję na Sknocony Kryminał, bardzo lubię tę formę w rękach Lema. Szkoda,ze Sknocony nie został ukończony.

    OdpowiedzUsuń