środa, 24 listopada 2010

Rape zwany Gwałtem [1966], reż. Wim van der Linden

Jeszcze dorzucę dwa teksty, ale póki co, zarzucam gwałtem. Ten krótkometrażowy szorcik kolegi van der Linde był nadzieją dla mojego ulubionego ongiś nurtu nunxploitation. Pan reżyser skończył w telewizji, kręci seriale, no trudno się mówi. Sam film jest tak fajnie zły, tak "oryginalnie" sięga do klasyki gatunku, że sprawił mi olbrzymią radochę. Najfajniejszy jest tu jednak końcowy masterszot w scenie tytułowej, Gaspar Noe mógłby się wiele nauczyć.

MAŁY EDIT!!! Film gdzieś wcięło, jeszcze raz go zarzuciłem.Miłego seansu.

4 komentarze:

  1. Właśnie obejrzałem. Świetany rzecz z serii "jak zrobić coś kontrowersyjnego z niczego". Trudno go nazwać nunxploitation, ale jeśli go widział John Waters to jest zapewne jego wielkim fanem, trochę zresztą wygląda jak jego wczesny film. Pachnie mi to też Ozonem. Ta sielskość jako u Disneya, zwierzątka przyglądające się sceną zbrodni zawsze mi się kojarzą z tym twórcą. Oglądając to niemożna się przestać uśmiechać, scena ujawnienia się mordercy. Cudo on przewraca się a ona w krzyk, świetne, a jak się zaciekle broni, najbardziej byłem przerażony jak się gibały te drzewa, miałem autentyczny strach w oczach.

    Tu pojawia się pytanie, nakręcisz nową wersje? Ten film się o to prosi. Poszerzenie wątków, bardziej zwięzła narracja, a w rezultacie gwarantowana nieśmiertelność filmu w internecie. Na przykład można by było dodać zwierzęta przyglądające się scenie gwałtu, a jednemu mogła by się uronić łza. Plus alternatywne zakończenie z zemstą zwierzaków. Wyszedłby ładny camp.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie najbardziej zaabsorbowała ekstaza świętej Teresy w wykonaniu siostry zakonnej. Też mi sie podobały zwierzątka, ten facet nakręcił jeszcze chyba jeden niezależny obraz, potem to już tylko telewizyjne produkcje. Daktycznie przesadziłem z tym nunsploitatnion, ale mam słabość do kobiet w habbicie. Jednak ten masterszocik, to cudo, nawet widac jak któryś z nich kopie drzewko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczytałem sobie o tym holendrze i on bardziej jest znany jako fotograf i portrecista lat 60. Trzeba przyznać, że zdjęcia robił świetne, najpierw w Amsterdamie, a później w Londynie. Na zdjęciach jest zwykła ulica, ale też subkultury, angielscy rockersi. W telewizji o prócz seriali, propagował muzykę, w tym te pankową. Ciekawa postać.

    Chyba zrobię sobie ćwiczenie scenariuszowe i napiszę moją wersje tego filmiku, na początku będzie moto z świętego Franciszka z Asyżu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to wyglądało jak historia Karoliny Kuzki.
    Zaraz luknę na te foty. To ciekawe, gość miał takie kampowe zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń