środa, 10 listopada 2010

Sztuka dla dorosłych

Adult only!!!



Prawdę powiedziawszy kategoryzacja pornografii jako niezależnej dziedziny sztuki zawiera pewną dozę przesady. Nie bójmy się powiedzieć, że nawet napakowany artyzmem pornograficzny obraz ma szansę zostać w pewnym momencie przerwany przez widza, który (z powodów wiadomych) nie dotrwał do kulminacyjnego punktu dzieła. Pamiętajmy o założeniu pierwotnym, o czym szczególnie musi pamiętać reżyser takiego obrazu, ważny jest przede wszystkim widz i jego osobisty „gust”. Tego komfortu nie można widza pozbawiać, chyba, że mowa o Salo, ale to do pornografii zaliczyć trudno. Żeby daleko nie sięgać, słynne Głębokie Gardło ma swoje mocne miejsce w historii kina, jednak jego wartość liczy się przede wszystkim na przekroczeniu pewnych granic dostępności „brudnego filmu”. W dokumencie Inside Deep Throat wypowiada się jedna wiekowa kobieta, „nie lubię takich filmów, ale chciałabym osobiście decydować czy chcę go obejrzeć czy nie”. Pamiętam, że reżyser wplótł ujęcia eksplodujących silników promu kosmicznego podczas sceny fellatio z Lindą Lovelace, ale to chyba wszystko jeśli chodzi o artyzm. Nie próbuję oczywiście dyskredytować tego filmu, w końcu reżyser starał się zadbać o stronę wizualna i plastyczną, to nie jest moi drodzy tylko eksploatacja sexu, to jest także jakiś zamysł. Łechtaczka w gardle Lindy stała się pewnego rodzaju symbolem i na tym poprzestańmy. Nie musimy dopisywać interpretacji, nie o to chodzi. Jednym z najciekawszych filmów porno jakich zdarzyło mi się swego czasu obejrzeć było Oh! Rebuceteio nijakiego Cláudio Cunha. Ten zachwycający od strony wizualnej pornol oferujący konkretny explit sex oferuje widzowi wizję, próbę dialogu, widz chce oglądać, a nie tylko szukać bodźców. Mamy tam dopieszczoną stronę wizualną, która może kojarzyć się nawet z dziełami Almodowara. Inny przykład, legendarna wersja Caliguli z doklejonymi akcentami pornograficznymi jest obrazem wyjątkowo nieudanym. Sam film oczywiście się broni, jednak chyba nie ma wątpliwości, że byłby on znacznie ciekawszych bez tych XXX tra dodatków. Przy czym trzeba tu sprostować, te wyżej omówione pozycje to kino czysto erotyczne, które pretenduje do miana kina artystycznego, tymczasem w Caliguli występuje sytuacja odwrotna. To film historyczny, który zawiera pewne. „elementy”. Na podobnej zasadzie można uznać Brązowego Królika Gallo, Kena Parka Clarka(chociaż ten film balansuje na granicy znacznie intensywniej) albo kino transgresji nowojorskiej.


Ostatnim obrazem jaki udało mi się obejrzeć było Behind the green door autorstwa braci Michell. Ten przełomowy obraz (dlaczego, o tym za chwilę) nakręcony w 1972 roku jest kolejnym po Głębokim Gardle filmem, który mógł być kamieniem milowym traktującym pornografię jako środek wyrazu artystycznego. Fabularnie oczywiście nie powala, spotykają się trzej mężczyźni w objazdowym barze, jeden z nich, a jest to kierowca ciężarówki opowiada pewna historię. Dodam, że scena rozmowy w barze to po prostu długa sekwencja na statywie z książkowym do bólu montażem, zatem ten wstęp zbytnio nie zachęca. Bohaterka Gloria grana przez Marilyn Chambers zostaje w telegraficznym skrócie porwana i „zmuszona” do wzięcia udziału w sytuacji czynnej zwanej potocznie orgią. Tutaj muszę dodać, że tuż po napisach widzimy jak nasza bohaterka jedzie ładnym czerwonym autkiem przez pusta drogę, podobno w takich produkcjach( czytałem to gdzieś) najlepiej sprzedają się bogate lub dobrze usytuowane kobiety, takie ogląda się najchętniej. No cóż, zdaje sobie sprawę, że może nie brzmi to wszystko jako jakaś niesamowita rekomendacja, dajmy jednak Drzwiom szansę. Tutaj nie muszę spojlerzyć, nie ma po co. Po jakimś czasie występuje sex wszelkiego rodzaju (może poza tym już skrajnie skrajnym) , łącznie ze slow motion oraz całą masa filtrów w scenie powiedzmy kulminacyjnej. Innymi słowy reżyser „coś chciał pokazać”, ciekawostką jest to, że te w gruncie rzeczy mało odkrywcze patenty jakoś tak przemówiły do publiki. Mam tutaj niebezpieczne skojarzenie z Avatarem, tam też występuje pewna uniwersalność, a tutaj występuje po raz pierwszy biała kobieta z czarnym mężczyzna, w dodatku z makijażem a la wódz plemienia. Film uznanie zdobył, doczekał się kopii na 35 mm taśmę, zaczął być oglądany, zdobył widownię i uznanie krytyki.

Nie bójmy się powiedzieć, to tani artyzm, ale ile bym dał, żeby tak współczesne kino porno wyglądało. Ile z tego zostało, czy winą były wymagania widza, czy może powszechna dostępność pornografii? Internet, ostatecznie każdy dzisiaj może kupić kamerę cyfrową i wynająć pokój w ładnym domku. Przecież bracia Mitchell nie ślęczeli godzinami nad scenariuszem, nie tworzyli jakiegoś tam portretu epoki, nie poruszali kwestii społecznych, a jednak Drzwi w jakiś sposób jednoczą, to skupisko ludzi uprawiających seks różnego rodzaju. Kobieta otyła nie jest tutaj potraktowana jak tania pożywka dla zwolenników BBW, mężczyzna przebrany za kobietę uczestniczy na równych zasadach, co inni, to nie jest orgia brygady starterów napakowanych testosteronem. To zwyczajni ludzie. To trochę taki miks kulturowy, a w finale mamy tą zabawę optyką, kolory, eksplozja i... nagle bierzemy udział w jakimś wideo arcie albo performance, w gruncie rzeczy to historia o sporej dawce oniryzmu, no ale trzeba niestety wytrzymać do końca.

Oh! Rebuceteio (1984), reż.  Cláudio Cunha

I o to tylko mi chodzi, pornografia jest gatunkiem niewymagającym, ale niektórzy potrafili to wykorzystać, potrafili nasycić dyskretnie obraz, pomyśleli nie tylko o facecie stękającym przed telewizorem,ale pamiętali, że tworzą FILM, za który będą rozliczani. Ja kupuję coś takiego, film pornograficzny miał potencjał, który był konsekwentnie niszczony. To co dzisiaj widzimy, te pojedyncze przykłady odwagi reżyserów to już tylko powtórka z rozrywki. Jak odnieść sugestywną anatomię Antychrysta Von Triera? Toż to popłuczyny są. To przelotny romansik, ledwie flirt z formą, co z tego, że Zentropa nie wstydzi się produkować kina pornograficznego, skoro są to niczym nie wyróżniające się produkcje? Odpowiedź jest prosta, bo są robione tylko dla pieniędzy. Dla taniego prestiżu. Pomyśleć, jak się to towarzycho obchodzi ze swoją „otwartością”. Ileż to razy Lars się nosił z zamiarem nakręcenia dobrego pornosa? A taki podobno liberalizm tam panuje, wstyd.

Pasuje teraz dokonać podsumowania, tylko nie ma za bardzo z czego i jak. Jak wiadomo specyfika pornografii to wywołanie odpowiednich bodźców, który film,  tego nie będzie przestrzegać, ten automatycznie traci to miano. Jedyny ratunek w obrazie, kolorystyce, można eksperymentować z dramaturgią, można próbować nadać postaciom pewne cechy, tylko na ile to wystarczy? Kolaboracja z innymi gatunkami typu horror, sci fi także, ale takie próby chyba już były. Co jeszcze? Pamiętny projekt Destricted, który miał pomóc pornografii zaistnieć zawiódł, nie wyłonił tego, czego widz oczekiwał, albo inaczej. Wydawało się, że reżyserzy poszli po najmniejszej linii oporu. O Serbskim filmie nie wspominam, to ta sama branża co 8mm, przekroczenie pewnych granic raczej zaszkodziło pornografii samej w sobie niż jej pomogło wyjść z cienia. Pozostaje chyba tylko katować Pinku Eiga w nadziei na odnalezieniu jakiejś perełki czego na razie z czystego lenistwa się nie podejmuję.


14 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że niezbyt szczerze przepracowałeś ten tema, choć ci się nie dziwie. Za mało przykładów, więcej twórców ze złotego okresu, a gdzie wspomnienie o pornografii gejowskiej, jak byś był skrupulatny to też byś liznął. Moim zdaniem nie doceniasz "Behind the green door", powstał o nim nawet film fabularny o jego powstaniu, to bardzo ważna pozycja filmowa, mająca wielki wypływ na różnych filmowców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej tematyki gejowskiej to przyznaję, nie ruszyłem, ale nadrobie tylko czy ja to wytrzymam? Daj jakiś tytuł, albo co.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gejowską wersją "Głębokiego gardła", film na który wszyscy chodzili w latach '70 nieważne, czy geje i heteroseksualiści jest "Boys in the Sand" (1971) Wakefielda Poole'a. Tutaj masz namiary na Wikipedie: http://en.wikipedia.org/wiki/Boys_in_the_Sand

    A to fragment filmu:
    http://www.youtube.com/watch?v=g2deJ7RwdxA

    Jak widać po fragmencie film jest impresyjny i sili się na poetyckość, a mi się strasznie kojarzy z filmami nudystycznymi, warto poszukać kopi z komentarzem reżysera, bo tak film jest trochę nudnawy. A co do odbioru niektórych może skręcić a innych znudzić. Oczywiście można obejrzeć film trzymając za rękę żoną/dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://facet.wp.pl/gid,12840663,kat,1007873,galeriazdjecie.html?ticaid=1b388

    OdpowiedzUsuń
  5. R.I.P. [*]
    Acha, Jeremiaszu, jak będziesz miał okazję, obejrzyj Oh! Rebuceteio. Spodoba ci się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Marcinie nie powinieneś dawać takich linków, ja już się na czytałem tylu strasznych rzeczy o przemyśle porno, że lepiej tego nie wiedzieć. Nawet nie wiedziałem, że Marilyn Chambers nie żyje.

    Pewnie kiedyś obejrzę "Oh! Rebuceteio", ale mam już taką stertę filmów, które powinienem zobaczyć, że nieraz mam wrażenie że do emerytur z tym nie uporam. A jeszcze sobie powiedziałem, że przeczytam wszystkie 50 książek które wstrząsnęły światem, na razie zaliczyłem tylko 15.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest, jest, i pewnie jeszcze więcej. Na tej liście twój ulubiony "Ullises" jest na 5 miejscu (w porządku chronologicznym).

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak masz ochote to mi gdzieś walnij tę listę, zobaczę ile mam zaliczonych.

    OdpowiedzUsuń
  9. To 50 pozycji nie chce mi się tego przepisywać, może tylko napiszę, że z polskich akcentów to na pierwszym miejscu jest "Lord Jim", a 39 jest "Malowany ptak". Nawet nie patrząc na teść książki Kosińskiego to jak została napisana można nazwać niezłym wstrząsem do historii literatury.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bym Ptak nie zaliczał do Polskiej literatury, a tym bardziej Lorda Jima. Wyżej cenie zreszta Jądro ciemnosci. Jest na tej liście np. 120 dni sodomy albo Poszukiwaniu straconego czasu? A Mann , a Nabokov są?

    OdpowiedzUsuń
  11. To tylko polskie akcenty, sodomy nie ma, Poszukiwanie jest nr. 3 (ja przeczytałem pierwszy tom, więc mogę uznać to za nieprzerobione), a 23 numer zajął Mann z Doktorem Faustusem (nadal czeka, mam go zresztą na innej liście z książkami do przeczytania, więc musi to być ważna pozycja), Nabokov jak można przewidzieć z "Lolitą" nr. 29 (zaliczyłem ją).

    OdpowiedzUsuń
  12. "Lord Jim" od niego pojawił się pierwsze wstrząsy w literaturze.

    OdpowiedzUsuń