Krzysztof Gierałtowski autoportret |
Jakiś czas temu los zesłał mi okazję zrobienia dokumentu o dosyć znanym fotografiku (fotografie?) Krzysztofie Gierałtowskim. Akurat złożyło się tak, że wystawa jego prac miała się odbyć w naszej Krynickiej galerii. Jak na młodego Herzoga przystało wysłałem czym prędzej maila oraz koncept scenariusza do pana Krzysztofa z pytaniem co on o tym myśli, czy ma czas, czy się ewentualnie zgodzi i tak dalej. Odpowiedź dostałem (o dziwo) szybko, wraz z numerem telefonu pod który niezwłocznie zadzwoniłem i tak dograliśmy kilka szczegółów.
Wywiad przebiegł całkiem sprawnie, mój rozmówca okazał się człowiekiem, który ma wiele do powiedzenia, nazbierało się dużo fajnego materiału. Mój koncept był prosty, chciałem przedstawić Krzysztofa Gie w taki sam sposób, w jaki on pokazywał swoich modeli. Odsyłam tutaj do jego strony internetowej, tam można pooglądać jego prace. Skojarzenie jakie nasunęło mi się podczas kontemplacji tych fotografii, no cóż. Dla mnie on pokazywał znane osobistości w jakby to powiedzieć, krzywym zwierciadle, modele dostawały nowa tożsamość, często te zdjęcia przypominały raczej plakat. Ingerencja komputera była wyraźnie widoczna. Szczerze, to nie do wszystkich to przemawiało, ja muszę stwierdzić byłem i jestem pod wielkim wrażeniem. Niestety,
moje plany pokrzyżował Borys Lankosz i jego dokument Polacy, Polacy. Dokument całkiem przyzwoicie zrobiony, a który został wyświetlony podczas wystawy. Musiałem stwierdzić ze smutkiem, że w wielu miejscach moja koncepcja niebezpiecznie zbliża się do Polaków.
Krzysztof Gierałtowski, osoba o napiętym grafiku nie miał za bardzo ochoty na realizowanie dalszej części dokumentu,ja doświadczyłem blokady twórczej i nie miałem pomysłu, jak to popchnąć dalej. Na moje nieszczęście wg Gierałtowskiego materiał był dobry, on czeka na rezultat końcowy, a ja zostałem ze swoim nieaktualnym skryptem w łapie. Odpadły mi zatem zdjęcia plenerowe, a że i tak chciałem zrobić mniej więcej to samo co Lankosz, więc w sumie dałem sobie z tym spokój.
Tak więc to, co sobie w zaciszu domowym wykoncypowałem teraz przedstawiam. Jako dokument dla mnie niebezpiecznie zahacza to o zwykły wywiad, ale mój rozmówca także mi zadania nie ułatwiał. Na przykład na pytanie, czy nie uważa pan, że odejście od klasycznej fotografii, zamiana ciemni na procesor komputera oraz romans z grafiką może osłabić pana pozycję jako artystę rzemieślnika, otrzymałem cały wykład o zaletach komputera, wyliczankę o megapikselach, info o kupnie nowego Maca i, że technologia jest ważna, bo zdjęcia są na dysku i łatwo je obrobić . Do niczego cała ta wypowiedź. Czekałem na nazwiska, inspiracje, na jakieś newsy o Łódzkiej filmówce, bo tam studiował, a dostałem anegdotę o tym, że go wyrzucono, rzekomo z braku talentu i że to było normalne życie. Wreszcie na najbardziej interesującą mnie kwestię, dlaczego pan stawia modeli często w niekorzystnych warunkach, pokazuje ich „ludzką” stronę, dowiedziałem się, (co jest w dokumencie), że (on)”... nie ma jakiegoś konkretnego celu, stosuje różne obiektywy i wybiera sobie jedną „fotografię”, która jest „tą właściwą”.
Oczywiście fajnie by było umieścić Polaków, Polaków na YT, jednak, jako, że dostałem ten film osobiście, wolałbym nie nadużywać zaufania i jak powiedziałem, tak słowa dotrzymam. Są tam elementy jak Lankosz robi zbliżenia siatkówki oka Gierałtowskiego, jak widać popękane naczynka, zatem, no nie mogłem kopiować tych patentów choćbym chciał. Dla mnie jednak ważniejsze było to, że reżyser wpadł na to samo co ja (w sumie raczej odwrotnie) i , że mam tam jakiś powiedzmy, zmysł, czy coś. No, że może, MOŻE coś ze mnie będzie (żart).
W podsumowaniu dodam jedynie to, jak ważna to dla mnie była lekcja. Nieprzewidywalność, umiejętność improwizacji, dopasowania się do myśli rozmówcy, to są ważne rzeczy. Może gdyby Krzysztof Gierałtowski poświecił mi więcej czasu, może, gdybym był bardziej rozgarnięty,...ale nad rozlanym mlekiem nie ma co płakać. Zapraszam zatem na film.
Zdecydowanie lepszy film niż poprzedni. Wiesz ten problem, że coś, ktoś przed tobą zrobiła, a ty nieświadomi to powtarzać, ba odkrywasz, nawet zostało zanalizowane przez jednego francuskiego myśliciela. Co do samego filmu, nie ma co się martwić takimi drobnostkami, że robisz coś po kimś, ale jak to robisz. O samy Gierałtowskim będzie to drugi dokument, więc jesteś nadal w awangardzie. Pewnym błędem można uznać te zdjęcia ludzi na ulic trochę kiepsko mi to koresponduje ze zdjęciami bohatera filmu, no nadużywanie odgłosu migawki aparatu, nie można tak tego powtarzać przez cały film, bo wychodzi to manierycznie. Ciekawe zakończenie, a ta wypowiedź o koszu na śmieci prawie zabrzmiała tak jakby była kierowana pod adresem twojego filmu.
OdpowiedzUsuńOgólnie może być, czekam na kolejną prace.
Bo tak było jak mówisz. Jak powiedział o tym koszu na smiesi, to nawet chciałem walnąć gdzieś taki szot, a potem se pomyślałem, że kurde to za dosłowne będzie. Ludzi nagrałem, bo miałem marzenie zrobić szoty jak on się im przygląda, ale czas gierałtowskiego był mocno dla mnie ograniczony, migawki, no fakt, też mnie to teraz wkurza, ale chodziło o podpatrywanie, a wyszło trochę komicznie. Jestem zdecydowanie zadowolony z dźwięku, bo wreszcei udało mi się dobrze mu majka podłożyć. Jest w polakach, polakach tak scena jka przychodzi on do hotelu i melduje się w recepcji. Chciałem pójść do jego hotelu i tam go machnąć a tu kurde, chrzaniony Lankosz mnie ubiegł. Ukradłem mu za to fragment z Lemem. Nie wiem czy to u mnie widać, ale Lem podczas tej sesji czuł wyraźny dystans do otwartości Gierałtowskiego, ten aranżował dialog na potrzeby dokumentu, a Lem źle się czuł. Trochę to pociąłem, żeby nie było.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to Gierałtowski uprawia hiper promocję swojej osoby. Rozumiem to, ale puszczać filmy o sobie podczas swojej wystawy? A na dodatek wyświetlił wtedy film instruktażowy pt jak oglądać zdjęcia:)
Acha, pewnie nie osiągnąłem tego efektu, ale podczas wystawy reakcje na prace Krzysztofa były ogólnie mówiąc chłodne. Nie znam sie na fotografii, ale wg mnie zbyt daleko posunął sie z ingerencja komputera, dla zwykłej wygody jak sam mówi. U nas w mieścinie to jednak grzech straszny:)
Wiesz przy wystawach fotografii z mojego doświadczenia trudno oczekiwać jakichkolwiek rekcja, ludzi wchodzą patrzą i wychodzą, a jak są z kimś to tej drugiej osobie coś powiedzą, a ta druga się roześmiej, lub smuto pokiwa głową. Ogólnie wystawa zdjęć to coś co niewywołującego dużych emocji, no może za wyjątkiem zdjęć patriotyczno-religijnych to przy takich to się niektórzy nawet przeżegnają.
OdpowiedzUsuńA jak piszesz o jego sławieniu własnej osoby, to muszę przyznać, że nie czuć tego w tym twoim filmie.
No, ale on zamówił sobie ten dokumencik, no to wiesz, trochę skitrałem, żeby go tam jako narcyza przedstawiać, zresztą jak sam widziałeś, Polacy lecieli na jego własnej wystawie, no ale mniejsza.
OdpowiedzUsuńChwalił sie, ze prezydent Komorowski może przyjdzie, bo się podobno dobrze znają.
przemontuj to, zeby bylo widac narcyza i bedzie bomba
OdpowiedzUsuńbo tak, to jest takie zwyczajne
ogólnie mam zdanie podobne do j.m.
Pomyślę,pomyślę, ale jak już zdecyduje się na przemontowanie, to może powrócę do koncepcji pierwotnej, bo że to narcyz to w sumie nic interesującego.
OdpowiedzUsuńno jak to nic interesującego?:) przypominam sobie tylko jeden dokument - "Król" Łozińskiego - gdzie widziałem narcyzm bohatera podkreślony przez reżysera. Dobra rzecz. Jakby i u Ciebie wrzucić taki ironiczny dystans realizatora do bohatera realizacji, to już by było coś mocno wyróżniającego z tłumu:>
OdpowiedzUsuńWiem, jednak torche nie wypada szkodzic swojemu rozmówcy, mnie interesował on bardziej jako osba, który musi na chwilę zamienić sie miejscami, to on miał być modelem. Po drugie, mógłbym walnąć jak częstuje nas anegdotami przed wystawą, a potem te same anegdoty sprzedaje podczas wernisażu. Byłoby to ciekawe, ale no kurcze, Lankosz to zrobił zwyczajnie lepiej. Np. ubrał go w kostium stańczyka posadził na obrotowym tronie i Gierałtowski upominał naród. Albo kazał mu zaczepiać ludzi na ulicy, albo pozwolił Gieraltowskiego na te jego oracje do ludzi. Tytuł Polacy, Polacy jest oczywiscie bardzo ironiczny, bo to reklama fotografa, jego modele tam prawie nic nie mówia, za to dużo mówi Gierałtowski, nie o fotografii, ale o kraju, słychać tam ten narcyzm, słychać tą odrobinkę zadufania we własne poglądy, w swoją trzeźwą ocenę sytuacji. Ja wyszedłem z prostszego punktu, chciałem gościa trochę zniekształcić, jednak on swoimi wypowiedziami, narzucił mi swoją osobę jako ktoś co ma dużo do powiedzenie, ble, ble, ble. Z reguły nie odpowiadał na temat. Dopiero podczas wernisażu uświadomiłem sobie, ze to po prostu jest czysty lans, ale w takim natężeniu, jakiego nie widziałem dotąd. Wiesz, nie bardzo jak mam to zrobić , niestety są ludzie nada mną, którym zależy, żeby Gierałtowski jeszcze kiedyś w krynicy coś pokazał.
OdpowiedzUsuńTak teraz wpadło mi do głowy, że gdybyś zrobił sztuczkę taką jak w "Królu" Łoziński (lub coś w tym stylu) - nagrał głos bohatera, następnie nakręcił go stojącego jak posąg i słuchającego własnych wypowiedzi - to kurcze, to by u Ciebie (piszesz, że chciałeś go pokazac jak modela do własnych fotografii) pasowałoby dużo bardziej niż u Łozińskiego. Albo gdybyś robił może stopklatki na Gie i z offu jego głos? Jakoś tak, da radę jeszcze pokombinować, jak zgaduję. Co Ty na to? Zrób dla mnie wersję alternatywną;)
OdpowiedzUsuńBo wiesz, problem polega na tym, że Twoje intencje - Gie jako model, Gie jako narcyz - w ogóle są tu nieczytelne, a gdyby były, to mógłbym powiedzieć "kurwa, Kulturek, będzie z Ciebie zajebisty filmowiec". Wielka szkoda, że tego nie widać, bo pomysł na to był naprawdę git.
A tak poza tym, to ja bym to trochę skrócił. Przyciął tu i tam, niektóre drobne kwestie Gie można spokojnie wyciąć, sens będzie zachowany, a będzie mniej gadki.
Masz jakiś niewykorzystany materiał nakręcony do tego filmiku?
Coś tam zostało, pomyśle o tej wersji specjalnie dla ciebie:)
OdpowiedzUsuń