piątek, 22 października 2010

Dwa łyki Ameryki (1956), Jerzy Putrament

Może najpierw o autorze. Pomyje, które wylewano na głowę tego szanownego komunisty, obelgi jakoby Putrament to Żyd, kiepski pisarz, słaby dziennikarz. Poeta od siedmiu boleści, wróg Hłaski, Miłosza, sprawca niepowodzeń wydawniczych wielu utalentowanych, lecz „myślących inaczej niż trzeba” pisarzy. Cóż, 80 procent jest pewnie prawdą, ale to w bardzo, bardzo dużym uproszczeniu. To, czego nie mogę odmówić pisarzowi, to determinacji. Świadomy braku talentu, uparcie piął się wyżej i wyżej. Dzisiaj to norma, wtedy była to niesłychana dwulicowość.



Start miał niełatwy, jego dobrowolne przejście na czerwoną stronę ugruntowało mu opinię zdrajcy-sprzedawczyka. Hłasko oskarżał go o donosicielstwo, to z winy Putramenta podobno pisarz nie mógł wyjechać, a potem powrócić do kraju. Pisał paszkwile na Miłosza.Putrament miał taką cechę, że jak kogoś przyjmował w swoim gabinecie, to każdy interesant musiał odczuć, że jest małym petentem, który ma znać swoje miejsce. Dzisiaj taką postawę spotykamy nawet u pani sprzedającej pieczywo, wtedy jednak wszyscy byli mili i fajni, tylko komuniści takie chamy aroganckie…No dobra, stylem  nawiązywał do Sienkiewicza, lubił patos, lubił górnolotne krasomówstwo, bohaterskie postawy, dlatego władza lubiła wydawać jego książki. Miłosz od początku kwestionował jego talent (zresztą nie tylko jemu).  Kiedy w Zniewolonym umyśle sportretował go jako Gammę, który aby być wydawany niszczy innych pisarzy, który obejmuje stanowiska kosztem innych, Ha Putrament (podobno) był odpowiedzialny za pobicie Miłosza w szkolnych latach, podobno w obronie czci kolegi, o wątpliwym talencie poetyckim. Na obronę Miłosza przyjmijmy, że jego Zniewolony Umysł to przede wszystkim portret postawy, jaką przyjmuje jednostka egzystująca w społeczeństwie zamkniętym, totalitaryzm bowiem polega na strachu, to próbował nakreślić Miłosz. To, że wziął na warsztat ludzi, których znał, których działania określał negatywnie, lecz w podsumowaniu nie wydaje wyroków jest dla mnie zrozumiałe. No, ale , że Jerzy P.  mógł się poczuć obrażony, to inna sprawa.
Dwa łyki Ameryki to swego rodzaju odpowiedź, książka reportaż, króciutka, nie dorównująca nawet słabszym pozycjom Putramenta stanowi jednak portret. Oto pisarz nie kryjący swoich przekonań wyjeżdża do Stanów, ogląda Amerykę okiem komunisty. Podobają mu się wystawy, ale zaraz dodaje, że to wszystko, aby zamaskować artystyczną niemoc oraz wątpliwą jakość produktów. Odwiedza fabrykę samochodu i „przyuważa” wyzyskiwanego robotnika, podobają mu się kina i teatry, ale czepia się, że nie ma na nie kto chodzić, jest zafascynowany wózkami sklepowymi oraz metodą skanowania produktów, ale to wszystko.
Obiektywizmu tu tyle, co kot napłakał, ale można to zrozumieć.

Kiedy odwiedza biedniejsze dzielnice portorykańskie na ten przykład, identyfikuje się z jej mieszkańcami, podobają mu się te kamienice, domy osiedla, dzieci na ulicy, patrzy na nich jak na potencjalnych wyborców. Oczywiście nie mówię już o Madame Liberty. To jest symbol fałszu, zła i zakłamania Ameryki.Statua może urągać jego oczom, co zrozumiałe.

Najciekawszy dla mnie jest rozdział o Miłoszu. Dotyczy on oczywiście samego poety oraz jego „ucieczki” na zachód. To z niego dowiadujemy się o rzekomym pobiciu, o megalomani poety, oraz o Zniewolonym umyśle. Trzeba przyznać szczerze, że Putrament zręcznie podchodzi do tematu, jak sam pisze „nie próbuje polemiki”. Pragnie postać tym lepszym, niech Miłosz ma ostatnie słowo, on się w przepychanki słowne nie bawi. Najciekawsze jest to, że jak sam pisze, próba zatrzymania Miłosza w kraju była podyktowana tylko i wyłącznie trosce o talent Miłosza. No cóż.

Książka jest ciekawa ,ale tylko z punktu widzenia osoby, która pragnie się dowiedzieć czegoś o „specyficznej” prozie tego okresu. Wadą Putramenta jest jego płodność, podobno na to samo cierpiał inny orzeł, Roman Bratny. Wśród tych kilkunastu pozycji Jerzego jest może kilka dobrych, kilka słabych, ale w miarę, na resztę spuszczamy zasłonę milczenia. Mnie pomimo wszystko szkoda człowieka, Putrament stał się ofiarą, stał się symbolem „złego systemu”. Podobnie jak Wilhelmi, który podobno nie dopuścił do ekranizacji Na srebrnym globie, tak Putramentowi została przylepiona etykietka niszczyciela talentów. Nie zastanawiamy się, że podobny proceder wydawniczy ma miejsce i dzisiaj, na o wiele większą skalę. Historia pisze o pisarzu dzisiaj trochę cieplej. Na Wiki znalazłem do bólu ogólną charakterystykę pisarza, lepsze to niż nic.

P.S. Miałem taki pomysł na cykl, aby krótko omawiać perełki PRl owskie, swego czasu nazbierało mi się tego trochę, na allegro można to dostać za złotówkę, no kurcze, temat kuszący, sam nie wiem ale póki co, od dziś pojawia się nowa etykieta PRL.
P.S.2 Informuję, ze na Allegro pojawiła się Tęcza Grawitacji Pynchona. Fajnie, że jest, apelowałem ongiś o jakieś info w tej sprawie. Książka jest w  dobrym stanie, cena 150 zeta, to ja na razie podziękuję

8 komentarzy:

  1. pisz o PRLu pisz
    ja ostatnio wygrzebałem (dosłownie, trwało to jakieś 20 minut) w antykwariacie "Łuny w Bieszczadach" Jana Gerharda, propagandówka na bardzo ciekawy temat polowania czerwonych na ex-AKowców i UPA w Biesach;]

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ta literaturka, czasami krótka, banalna, jednotorowa, nie wiedzieć czemu daje mi jakąś tam uciechę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyszła mi do głowy taka analogia, te książki to taki odpowiedniki filmu klasy be. Są to dzieła pozornie pozbawione wartości, piszące w duchu idei, jednak...mają w sobie to coś. Wiecej się z tego dowiemy o sposobie myślenia w tym okresie niż z takiego Człowieka z marmuru i żelaza Wajdy. Pzd , dzięki za odwiedziny

    OdpowiedzUsuń
  4. "Arkadia" Putramenta jest w pyte! A tera zgroza. Miłosz swoją prozą "Bołdynowi" nigdy nie dorównał. Przeczytajcie Bołdyna - aktualne jak sam skurwysyn (skwitowała by Pani Basia z internetu).

    OdpowiedzUsuń
  5. Arkadia przeczytam, nawet gdzieś mam, a Bołdyna znam. Miłosz...Miłosz...jako prozaik faktycznie nie był zbyt mocny.

    OdpowiedzUsuń
  6. wy , łyki to poczytajcie " pod sklepem jubilera " to ci dopiru lyteratura...i siedlecka was pochwali...

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomijając brak gustu i pretensjonalność, pisanie na czarnym tle doprowadza do oczopląsu i po paru linijkach czytelnik ma dosyć i zamyka tą stronę.
    Czy o to autorowi chodziło?

    Krzysztof E Wojciechowicz

    OdpowiedzUsuń
  8. Arkadia - moje miejsca, moje dzieciństwo..opisane w pytę jak pisze jeden z przedmówców...reszta też niezła , Bołdyn ..ho ho//

    OdpowiedzUsuń