Mam słabość do jego filmów. Łatwiej jest mi nawrzeszczeć na Wernera Herzoga niż na autora Satantanga. Jego debiutancki długi metraż stylistycznie i co gorsza jakościowo odbiega od jego późniejszych dokonań. Film, któremu można wytknąc wiele porusza właściwie oklepane motywy pt. Życie za komuny. Mnie to najbardziej przypominało Kobietę samotną Holland. Tutaj łównym dominatorem jest aspekt mieszkalny. Chyba trzy rodziny mieszkają razem pod jednym dachem, niestety wiele o tym nie wiadomo. Główną bohaterką jest kobieta pracująca w fabryce marząca o własnym lokum. Na razie mieszka u teściów, którzy ją podejrzewają o najgorsze. Że jest dziwką, że wydaje pieniądze,...no kula u nogi. po prostu. Jej mąż to były wojskowy, sympatyczny facet, który właściwie nie ma własnego zdania. Ona walcząca z przeciwnościami dusi się w tej ciasnocie, on sobie spokojnie popija i niewiele ma do powiedzenia.
Trywializuję, ale mam prawo. Tarr w jednym wywiadzie sam przyznał o licznych błędach tego obrazu, mówił, że kiedyś był idealistą. Wydawało mu się, że wystarczy mieć kamerę i świat się dowie (czyt.będzie zbawiony).Potem zmądrzał i inaczej do tego podszedł. Jednak pomimo tej jego młodzieńczej postawy dużo dobrego ten film zawiera.
Widać inspirację Cassavetesem, widać ten styl, który właściwie od Almanachu wyniesie go do czołówki, widać wreszcie, że chłop pomysł miał. Co ciekawe, te problemy, które przeżywają bohaterowie są namacalne. Łatwo sobie je wyobrazić, nie ma tam jakiegoś przesadnego politykowania. Tarr po prostu opisał tę historię stylizując obraz na dokument. Niechaj ludzie po prostu powiedzą czego pragną. Błędów jest tutaj dużo, zbyt wiele, aby je wymieniać, one niestety nie zachęcą potencjalnych odbiorców reżysera. Osobiście bym ten film odradzał, polecał go jako ciekawostkę w dorobku reżysera. Muszę jeszcze zaliczyć Outsidera i Ludzie z prefabrykantów. Podobno to też nie najlepsze obrazy Tarra, podobno.
Największa wada Ogniska to...scenariusz. Nie dopisane wątki, albo inaczej, poruszone, zaczęte,, naszkicowane a potem porzucone. To niechlujnie wygląda. Domyślam się, że młody Tarr chciał pewnie zaszokować widzów warunkami życia bohaterów, ale wyszło to tak, że nawet nie wiadomo z początku kto jest kto. Są trzy rodziny, a ja widzę dwie, trzecia gdzieś się pałęta, żeby wypełnić kadr. Dalej, kamera z ręki mi odpowiadała, ale widać ewidentnie brak pomysłu na jakąś ciekawszą operatorkę. Krótko mówiąc, jakby Kulturek coś takiego nakręcił, to może by mu i pokaz na NH zrobili, ale widownia by się odrobinę wierciła. Film jest spięty klamrą, tak, że w sumie po obejrzeniu cżłowiek ma tam jakąś refleksję, niemniej jednak zbyt wiele pytań postawiono, anegdota choćby nie wiem jak ciekawie się zaczynała, gdy ją urwiemy w połowie drażni. Zaryzykuję stwierdzenie, że Tarr nie myślał wtedy o sobie jako reżyserze, bo ten film jest wręcz łopatą na stół wrzucony. Biorąc jednak pod uwagę progres Węgra, trudno mi jednoznacznie ocenić Ognisko. W końcu miał wtedy 24 lata i zapewne chciał Ogniskiem komuś zwyczajnie i po ludzku przypier—lić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz